Chyba na dobre zagościła we mnie chęć na coś głębokiego, jak ciepłe, gęste, letnie noce. Pomimo iż zimy było tyle co kot napłakał, to z radością przywitałam bardziej wakacyjne woski w moim kominku. Tak więc jeśli ktoś nadal siedzi w temacie pierniczków, grzańca i gorących swetrów, chyba nie znajdzie w tym poście nic dla siebie i będzie musiał poczekać, aż wróci mi ochota na zapachy gourmand :). Tych jednak, którzy mają dosyć trwającej za oknem pogody, niskich temperatur i szaroburych krajobrazów, zapraszam w bardziej gorące i orientalne klimaty. Dziś wracam do wosków Yankee, a ten konkretny należy do wiosennej limitki, z jeśli się nie mylę, sprzed dwóch lat. Miło jest zostawić sobie taką perełkę i odpakować ją po tak długim czasie. Zapraszam zatem na aromatyczną sesję rodem z Alladyna. :)
Ten wosk to prawdziwy mocarz! Na zimno intensywnie pachnie mi lawendą, ale swój charakter pokazuje dopiero po roztopieniu w kominku. To bardzo głęboki, mocny zapach, z odrobiną męskich nut. Producent sugeruje, że pachnie podobnie do Midsummer Night, ale na moje szczęście nie wyczuwam tu podobnych składników, choć jest zdecydowanie po męsku i wieczorowo. To taka kadzidlana, jakby lekko pieprzowa wersja typowo drzewnych perfum. Z czasem, podczas palenia, kompozycja łagodnieje, lawendowa moc, obecna na początku znika, ustępując świeżości i wodnym nutom. Gdzieś w tle pojawia się zapach wody kolońskiej, ale doprawionej czymś orientalnym. Kompozycja przepiękna, głęboka, wieczorowa, jak spacer z ukochanym po pustych ulicach jednego z północnoafrykańskich miast. Wosk z pewnością nastrojowy, idealny dla maniaków męskich perfum. Bardzo udana kompozycja! :D
Ocena: 8/10
niedziela, 28 lutego 2016
sobota, 13 lutego 2016
Sampler "Mediterranean Fig" Heart & Home
Dawno nie odpalałam wosku z taką ochotą jak dziś. Muszę przyznać, że totalnie znudziły mnie zimowe oraz korzenne propozycje i tęskno mi było do wiosennych, rześkich i słodkich zapachów. Oj tak! Z ogromną radością powitałam na półkach Yankee piękne, kolorowe i NOWE tarteletki pełne lekkich, o dziwo kwiatowych (choć za nimi nie przepadam zazwyczaj) zapachów. Marzą mi się cytrusy, drewno, rośliny, które pobudziłyby mnie do życia po nie za długiej w tym roku zimie. Poszperałam więc w mojej magicznej szufladzie i znalazłam idealnego kandydata, który zawieruszył się pomiędzy innymi gagatkami. Figa! I wtedy wiedziałam, że musi wylądować w kominku jako następna. :D Szczególnie, że to debiut tej firmy na blogu i w moim kominku. A jak się spisała? :) Zapraszam!
To zdecydowanie miłość od pierwszego zapachu. Sampler pokochałam już w sklepie, po pierwszym niuchnięciu wosku, ukrytego w tym małym, wygodnym pojemniczku. Po odpaleniu było już tylko lepiej. Nie jest to typowy, słodki zapach owoców, jak w landrynkach czy soku wieloowocowym. Jest dużo bardziej żywy, naturalny i świeży. Wyraźnie czuję w nim najprawdziwszą figę, lekko słodką, ale z dodatkiem czegoś drzewnego, cierpkiego, jak jej delikatna skórka. To najprawdziwszy i najcudowniejszy zapach figowy z jakim miałam do czynienia. Cudoooo! To chyba też najlepszy zapach owocowy z jakim miałam do czynienia w ogóle. Z całą pewnością ulubieniec i ląduje na liście tych "naj". Co prawda jest subtelny i dosyć powoli się rozkręca, ale wcale nie nazwałabym tego wadą, biorą pod uwagę jaką jakoś zapachu otrzymujemy. Jeśli ktoś nie jest przekonany (tak jak ja :P) do owocowych wosków, powinien spróbować tej śródziemnomorskiej figi. Ja ją pokochałam! :D
Ocena: 10/10
To zdecydowanie miłość od pierwszego zapachu. Sampler pokochałam już w sklepie, po pierwszym niuchnięciu wosku, ukrytego w tym małym, wygodnym pojemniczku. Po odpaleniu było już tylko lepiej. Nie jest to typowy, słodki zapach owoców, jak w landrynkach czy soku wieloowocowym. Jest dużo bardziej żywy, naturalny i świeży. Wyraźnie czuję w nim najprawdziwszą figę, lekko słodką, ale z dodatkiem czegoś drzewnego, cierpkiego, jak jej delikatna skórka. To najprawdziwszy i najcudowniejszy zapach figowy z jakim miałam do czynienia. Cudoooo! To chyba też najlepszy zapach owocowy z jakim miałam do czynienia w ogóle. Z całą pewnością ulubieniec i ląduje na liście tych "naj". Co prawda jest subtelny i dosyć powoli się rozkręca, ale wcale nie nazwałabym tego wadą, biorą pod uwagę jaką jakoś zapachu otrzymujemy. Jeśli ktoś nie jest przekonany (tak jak ja :P) do owocowych wosków, powinien spróbować tej śródziemnomorskiej figi. Ja ją pokochałam! :D
Ocena: 10/10
niedziela, 7 lutego 2016
Wosk "Winter Glow" Yankee Candle
Witajcie po dłuższej przerwie :). Ostatnio mam dużo pracy i wracam bardzo późno. Nie mam w takie dni czasu by odpalić mój magiczny kominek, dlatego też nic nowego nie pojawia się na blogu. Dziś chciałam jeszcze na chwilę (pomimo wyjątkowo wiosennej pogody za oknem ;p) zabrać Was w podróż znaną z czasów mojego dzieciństwa, kiedy w zimie temperatura spadała poniżej zera, a w koło leżały zaspy pełne śniegu. Bo w końcu mamy początek lutego! To też doskonały moment by przetestować Q4 z Yankee wypuszczone całkiem niedawno, bo zaledwie w grudniu. To jak macie ochotę na odrobinę mroźnego powiewu? Jeśli tak, to zapraszam na recenzję wosku Winter Glow! :D
Winter Glow to baaardzo dziwny i nieoczywisty wosk. Kiedy otworzyłam opakowanie doszły do mojego nosa, ciężkie, typowo toaletowe nuty, wymieszane z odrobinką mięty, dymu i sporą ilością choinki. Wosk za mocno przypominał mi fatalny White Christmas, który zupełnie nie przypadł mi do gustu. Nastawiona już trochę negatywnie, wrzuciłam jednak kawałek wosku do kominka i czekałam na efekty. Początek wcale nie różnił się od aromatu na zimno. Mocny, toaletowo-choinkowy z lekką mroźną nutą. Z czasem jednak zapach zaczął łagodnieć. Po 10 minutach nie przypominał już tego samego gagatka co na początku. Stał się lekki, mroźny, wodny i surowy! Po prostu piękny. I nie wiem czemu, ale ja wyraźnie czuję w nim te same nuty co w Beach Walk, z tą różnicą, że tu jest o wieeeeele więcej rześkości i spora dawka mrozu, doprawiona soczystą choinką obsypaną śniegiem. Cudowna sceneria środka zimy, oszronionych okien i huśtających się na wietrze ozdób świątecznych. O tak, w tej komopozycji zdecydowanie czuć zapach wiatru. Moim zdaniem bardzo udany wosk i polecam dać mu szansę, żeby pokazał swoje prawdziwe oblicze. Idealny zimowy wosk gdy brakuje nam śniegu za oknem! :)
Ocena: 8/10
Winter Glow to baaardzo dziwny i nieoczywisty wosk. Kiedy otworzyłam opakowanie doszły do mojego nosa, ciężkie, typowo toaletowe nuty, wymieszane z odrobinką mięty, dymu i sporą ilością choinki. Wosk za mocno przypominał mi fatalny White Christmas, który zupełnie nie przypadł mi do gustu. Nastawiona już trochę negatywnie, wrzuciłam jednak kawałek wosku do kominka i czekałam na efekty. Początek wcale nie różnił się od aromatu na zimno. Mocny, toaletowo-choinkowy z lekką mroźną nutą. Z czasem jednak zapach zaczął łagodnieć. Po 10 minutach nie przypominał już tego samego gagatka co na początku. Stał się lekki, mroźny, wodny i surowy! Po prostu piękny. I nie wiem czemu, ale ja wyraźnie czuję w nim te same nuty co w Beach Walk, z tą różnicą, że tu jest o wieeeeele więcej rześkości i spora dawka mrozu, doprawiona soczystą choinką obsypaną śniegiem. Cudowna sceneria środka zimy, oszronionych okien i huśtających się na wietrze ozdób świątecznych. O tak, w tej komopozycji zdecydowanie czuć zapach wiatru. Moim zdaniem bardzo udany wosk i polecam dać mu szansę, żeby pokazał swoje prawdziwe oblicze. Idealny zimowy wosk gdy brakuje nam śniegu za oknem! :)
Ocena: 8/10
Subskrybuj:
Posty (Atom)