Mówiąc szczerze, kory brzozy nigdy nie wąchałam... nawet się do niej nie przytulałam, choć to, w połączeniu z medytacją, podobno ma jakiś dobry wpływ na nasze ciało i umysł :D. Niemniej jednak, gdybym miała wyobrazić sobie ten zapach to z pewnością byłby chłodny, surowy, drzewny. I ten wosk chyba właśnie taki jest. Jest w nim swego rodzaju szypr, gorzki, wytrawny, szorstki. Do tego tło jest odrobinę wodne, surowe, jak rześkie powietrzne w październikowy poranek. W koło unosi się mgła, liście już dawno opadły z drzew, a na trawie osiadła rosa, która za miesiąc zacznie zamarzać. W tym wosku nie można doszukać się ani odrobiny ciepła. Jest wręcz stalowo chłodny, zimny. I z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Ma w sobie tę nutę specyficzności, która czyni go swego rodzaju "niszowym" woskiem ;p. Jakościowo wosk bardzo dobry, ale jednak należy do tych, które warto przed zakupem powąchać bezpośrednio z pudełka. ;p
Ocena: 6/10