wtorek, 30 czerwca 2015

Wosk "Milk & Cookies" Yankee Candle

Wybaczcie, że ostatnio tak mało postów, ale czasu też u mnie nie za wiele. Dzisiejszy dzień spędzam na słodko i to dosłownie. Z tego też powodu do kominka postanowiłam wrzucić coś apetycznego, co będzie mi umilać wieczór. W domu mam jeszcze kilka wosków zamawianych zza granicy, niedostępnych w Polsce, które kuszą i czekają na odpalenie, dlatego to jeden z nich odpakowałam po dłuższej przerwie. Nie przedłużając - zapraszam na post!


Wosk pomimo swojego delikatnego i subtelnego charakteru ma moc. Nie jest mocno słodki, a bardziej maślany i biszkoptowy. Wyczuwam w nim ewidentnie mleko, ciasteczka, ale w tle niebezpiecznie balansuje aromat ciężkiego kremu jakim ozdabia się amerykańskie cupcakes, który mocno obciąża całą kompozycję. Jako całokształt wosk nie wypada moim zdaniem najlepiej. Daleko mu do apetycznego Christmas Cookie, a bliżej do mieszanki Vanilla Cupcake z Red Velvet, z decydującą dominacją waniliowej babeczki. Chwilami wosk jest śliczny, bardzo mleczny, słodziutki i lekki (jak petitki namoczone w gorącym mleku!), a zaraz potem wracają ciężkie nuty i jakiś bliżej nieokreślony sztuczny dodatek. Liczyłam zdecydowanie na coś więcej. Wosku nie kupię ponownie, nawet gdyby był dostępny w Polsce stacjonarnie. Nie są to jednak moje klimaty, a do prawdziwego apetycznego jedzonka mu daleko. Szkoda. :(

Ocena: 6/10

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Wosk "Pain au Raisin" Yankee Candle

Od rana pada. Jest pochmurnie i brzydko, a ja też nie miałam najlepszego dnia. 12 godzin w pracy na dyżurze w szpitalu, a potem jeszcze przemokłam wracając do domu. Głodna, zła i zmęczona zapragnęłam relaksu z czymś apetycznym. Z czymś, co odkładałam w zasadzie na idealną chwilę... Tadam! Chwila nastała, a ja prezentuje Wam wosk Pain au Raisin! :)


Na zimno zapach mnie nie zachwycił. Ocierał się on dosyć mocno o sztuczny zapach miodu, który ja kojarzę z kwasem cynamonowym. Dałam jednak temu beżowemu maleństwu szansę i wrzuciłam kawałek do kominka. W pierwszej chwili poczułam rum! Tak, zdecydowanie był to zapach rodzynek w rumie! I tu muszę Yankee pochwalić - bardzo apetyczne odwzorowanie. Potem wosk stał się bardziej słodki, kremowy. Faktycznie kojarzył mi się z polukrowaną bułeczką z dodatkiem alkoholizowanych rodzynek. I w zasadzie zapach bardzo mi się podoba, niemniej jednak jeśli jest jakieś "ale" to chętnie się w tym temacie wypowiem. A "ale" jest, bo wosk chwilami pachnie mi kremem maślanym jak w Vanilla Cupcake czy Red Velvet, takim, ciężkim, mdłym kremem z dodatkiem biszkoptu. Nie wiem skąd się bierze takie wrażenie i zmiana w odczuwaniu, ale żałuję, że piękny aromat francuskich bułeczek nie trwa cały czas, a kłuci się z czymś co nie do końca jest w moim guście. Niemniej jednak wosk całkiem ok! :)

Ocena: 7/10

środa, 17 czerwca 2015

Wosk "Windblow" Yankee Candle

Dla niektórych wakacje już się zaczęły, dla innych dopiero się zaczną. Ja niestety czasy szkolne dawno już mam za sobą, a pracując nie ma się tyle wolnego ile kiedyś. Wtedy myśli uciekają do dziecięcych, beztroskich lat i człowiek dopiero docenia ich wartość, ten spokój, brak problemów i wiele godzin spędzonych na zabawie. A tak swoją drogą, to puszczaliście jako dzieci latawce? Świetna zabawa! I choć robiłam to tylko raz w życiu, mając zaledwie kilka lat za sobą, wciąż pamiętam te cudowne chwile, które od paru dni pragnę przywołać za pomocą magicznego wosku od Yankee. Zapraszam w takim razie na recenzję! :D


Jak pachnie wiatr? Moim zdaniem cudownie, choć jest to zdecydowanie zależne od pogody i pory roku. Rześki, delikatny, lekko roślinny, czasem mokry zapach, przywodzący na myśl leniwie przesuwające się po niebie obłoczki i szeleszczące na wietrze trawy. Kiedy pierwszy raz powąchałam Windlown, zdecydowanie podbił moje serce. Był inny niż wszystkie. Taki naturalny i chłodny. O dziwo, nie kojarzył mi się jakoś z latawcami. Dla mnie pachniał on bardziej wodą i aromatem jaki unosi się nad jeziorem (może wiatr znad jeziora? :D). Jest bardzo rześki i odświeżający. Niesie ze sobą nutę wodną z lekką mieszanką ozonu i kwiatów. Po rozgrzaniu odrobinę traci na jakości, jest mniej przytulny, a bardziej perfumowany, ale nadal przyjemny. W tle faktycznie czuć coś na kształt wiatru, ale ciężko to określić. Zapach jest jakby nieuchwytny, raz się pojawia, a za chwilę znika. Jest bardzo delikatny i subtelny, a szkoda, bo dla mnie mógłby być zdecydowanie mocniejszy. Idealny na letnie upały. Dla mnie dobry jakościowo wosk. :)

Ocena: 8/10

piątek, 5 czerwca 2015

Wosk "Bahama Breeze" Yankee Candle

Dobra pogoda zagościła u nas chyba na dobre, bo przez ostatnie kilka dni dopieszcza nas słońcem i wysoką temperaturą. Człowiek od razu inaczej patrzy za okno, chętniej wraca piechotą do domu i przychylniej zerka na basen w ogrodzie.... I tylko ciężko pracować w takie piękne dni, kiedy to swój 12 godzinny dyżur spędza się w pomieszczeniu. Wtedy, przy każdej wolnej chwili myśli uciekają do jakiegoś rajskiego miejsca. Z chłodna wodą, leżakami, palmami i błękitnym lazurowym niebem.  Piękny obraz prawda? ;) Zostańcie więc jeszcze przez chwilę myślami w miejscu o takim właśnie klimacie i zapraszam do bardzo owocowo-wakacyjnego zapachu, niosącego bryzę wprost z wysp Bahama. :D


Wosk na który ogromnie liczyłam, bo taki wydawałoby się "mój". Jest lekko tropikalnie, jest wakacyjnie, jest plaża i lazur nieba i już samo hasło "Bahama" kusi, nie wspominając o pięknej etykietce, która już dawno temu skradła moje serce. Wszystko to super i tak by pewnie pozostało, gdyby ten owocowy mix nie zdominował całej kompozycji. Jako, że fanką owocowych nut nie jestem, to i ten wosk nie podbił mojego "nosa". Jest słodko i może troszeczkę za słodko. To taki typowy zapach multiwitaminy, w której zdecydowanie dominuje mango, z dużą pomocą ananasa i pomarańczy. Gdzieś w tle jest jeszcze papaja, czuję ją delikatnie, aczkolwiek dosyć wyraźnie odcina się od reszty. Jej aromat jest dla mnie niestety nie do zniesienia i to psuje wizerunek wosku, który całkiem dobrze się zapowiadał. Sama kompozycja nie jest zła. Ma swoją moc, nie jest mdło, ani nie pachnie mi plastikiem. Dla fanów owoców, będzie idealna, niestety, ja wolę bardziej świeże i rześkie nuty. Najwyraźniej wyspy Bahama nie dla mnie tym razem, aczkolwiek źle nie było, fanem jednak nie pozostanę. :D

Ocena: 7/10