Zanim na kalendarzach wybije nam magiczna data pierwszy grudnia i z pompą rozpocznę rozpakowywanie moich świąteczno-zimowych wosków niczym w kalendarzu adwentowym, zapraszam na chwilę totalnego relaksu. A relaks zafunduje nam dzisiaj firma Goose Creek, którą pokochałam miłością prawdziwą, nie tylko za piękne zapachy, ale cudne opakowania i osłonę graficzną. Dzisiejsza kompozycja nastroi też tych, co święta spędzają bardziej egzotycznie, gdzieś na plaży, pod palmą z kolorowym drinkiem w ręce. Cudowna wizja, prawda? :D Nie przedłużając jednak, zapraszam do raju (?) ... :)
Escape to Eden to wosk, który na zimno ani trochę mnie nie zauroczył. Wręcz przeciwnie. Wydawał się plastikowy i taki chemiczny. Po odpaleniu jednak zmienił trochę swoje oblicze. Stał się bardziej perfumowany, ułożony, kwiatowy. Nadal nie miał w sobie nic z lekkości, a tą dziwną sztuczną nutę czułam nadal, ale zdecydowanie bardziej mi się spodobał. Przypominał kobiece, wieczorowe perfumy, z gatunku tych co w nazwie mają Noir lub Nuit. Kompozycja sama w sobie nie jest brzydka, natomiast zupełnie nie pasuje mi do nazwy i pięknej fotografii z wiszącym nad wodą hamakiem. Po takiej spodziewałabym się bryzy, kokosów, rajskich kwiatów, a tu ewidentnie na pierwszy plan pcha się róża niczym z babcinych perfum. Cóż, najwyraźniej raj od Goose Creek jest nie za bardzo dla mnie. Niemniej jednak, pomimo moich preferencji, nie jest to zła kompozycja i fanom ciężkich, wieczorowych zapachów w różanym klimacie polecam.
Ocena: 7/10
poniedziałek, 28 listopada 2016
niedziela, 27 listopada 2016
Wosk "Star Anise & Orange" Yankee Candle
Weekend to u mnie zazwyczaj okres kiedy użytkuje kominek najmocniej. Mam wtedy więcej wolnego czasu i z przyjemnością odpalam coś nowego. Tym razem na "tapetę" poszedł kolejny wosk od Yankee, z najnowszej kolekcji, wydanej na zimę tego roku. Jako, że jest w niej wiele typowo kuchennych, kojarzących się z przyprawami i rozgrzewającymi smakołykami kompozycji, kolekcja ta powinna przypaść mi do gustu. Ostatni wosk skradł totalnie moje serce, więc pora przetestować Yankową wariację na temat anyżu i pomarańczy. Kompozycja dla odważnych, a jak mi przypadła do gustu? :)
Ten zapach albo się kocha, albo nienawidzi, a wszystko przez zawarty w nim anyż! Tak, wosk ten zdecydowanie przypomina mi trochę słynne czarne żelki, które zawsze omijałam w pudełku i których nikt w mojej rodzinie nie chciał jeść. O dziwo jednak sam zapach anyżu bardzo lubię. Szczególnie w tej kompozycji. Jest co prawda lekko apteczny, ale dzięki temu fajnie orzeźwia pomieszczenie, nadając mu lekko chłodny efekt czystości. Dodatkowo spotykamy tu najprawdziwszą pomarańczę, co w przypadku Yankee jest dla mnie zaskoczeniem. Zazwyczaj owoce te są sztuczne i ulepkowate. Ogółem ta mieszanka mogłaby bardzo mi się spodobać, gdyby nie fakt, że woskowi zdecydowanie brakuje intensywności. Jest delikatny, subtelny i na tyle słaby, że po 15 minutach ulegam przyzwyczajeniu. Szkoda, bo zapowiadało się naprawdę ciekawie. Niemniej jednak, mam jeszcze dwa woski z nowej kolekcji do wypróbowania. Na razie jestem pozytywnie zaskoczona. Dwie ciekawe kompozycje na cztery, to całkiem niezły efekt. :)
Ocena: 7/10 (głównie za intensywność)
Ten zapach albo się kocha, albo nienawidzi, a wszystko przez zawarty w nim anyż! Tak, wosk ten zdecydowanie przypomina mi trochę słynne czarne żelki, które zawsze omijałam w pudełku i których nikt w mojej rodzinie nie chciał jeść. O dziwo jednak sam zapach anyżu bardzo lubię. Szczególnie w tej kompozycji. Jest co prawda lekko apteczny, ale dzięki temu fajnie orzeźwia pomieszczenie, nadając mu lekko chłodny efekt czystości. Dodatkowo spotykamy tu najprawdziwszą pomarańczę, co w przypadku Yankee jest dla mnie zaskoczeniem. Zazwyczaj owoce te są sztuczne i ulepkowate. Ogółem ta mieszanka mogłaby bardzo mi się spodobać, gdyby nie fakt, że woskowi zdecydowanie brakuje intensywności. Jest delikatny, subtelny i na tyle słaby, że po 15 minutach ulegam przyzwyczajeniu. Szkoda, bo zapowiadało się naprawdę ciekawie. Niemniej jednak, mam jeszcze dwa woski z nowej kolekcji do wypróbowania. Na razie jestem pozytywnie zaskoczona. Dwie ciekawe kompozycje na cztery, to całkiem niezły efekt. :)
Ocena: 7/10 (głównie za intensywność)
piątek, 25 listopada 2016
Wosk "Macaron Treats" Yankee Candle
Jeśli nie zdążyliście poznać jeszcze zimowych nowości od Yankee, to właśnie macie okazję! Jakiś czas temu zawędrowałam do mydlarni po coś na jesień i trafiłam na nową kolekcję. Wąchałam, wąchałam i w końcu kupiłam wszystkie nie mogąc się zdecydować. Podczas sprawdzania świec, to właśnie ten zapach ze wszystkich przykuł moją największą uwagę. Był słodki, kuchenny czyli jak dla mnie idealny na zimne, ciemne wieczory. Kiedy dzisiaj robiłam zdjęcia moim nowym maluchom i sięgnęłam po tą zieloną tartę, wiedziałam, że musi wylądować wieczorem w kominku. I tak też się stało. Tak więc dziś zapraszam do cukierni. Uwaga, ostrzegam, będzie mega słodko! Jeśli unikacie takich "ulepkowatych" kompozycji, zapraszam za niedługo, kiedy to zaprezentuję pozostałe zimowe propozycje (przeplatane jesiennymi nowościami, z którymi jeszcze się nie zapoznałam), ale jeśli jesteście woskowymi łasuchami tak jak ja, to ten post będzie dla Was idealny! To co, zaczynamy? :)
Ten zapach jest obłędny! :D Już przy otwieraniu opakowania wiedziałam, że mi się spodoba, ale po ogrzaniu całkowicie przepadłam. Nie wiem jak pachną makaroniki, nigdy ich też nie jadłam, ale ten zapach jest tak apetyczny, słodki, a jednocześnie nie mdły, że nie miałabym nic przeciwko, gdyby tarta była jadalna. Macaron Treats przypomina mi trochę inny wosk, mianowicie Vanilla Cone z Kringle Candle. Znacie? Warto, jest cudny! Jest tu typowa, ciasteczkowa nuta, jak z wafelków, doprawiona słodyczą, wanilią i czymś pysznie kremowym. Przepiękny, cukierniczy aromat. Idealny zamiast ciastka podczas diety. Jest wyważony, autentyczny i taki kuchenny. Dla mnie jeden z numerów jeden od Yankee. Wspaniała propozycja na zimę, która osłodzi nawet najbardziej szary i pochmurny dzień. Wosk dla łasuchów i fanów słodyczy! :)
Ocena: 10/10 💗
Ten zapach jest obłędny! :D Już przy otwieraniu opakowania wiedziałam, że mi się spodoba, ale po ogrzaniu całkowicie przepadłam. Nie wiem jak pachną makaroniki, nigdy ich też nie jadłam, ale ten zapach jest tak apetyczny, słodki, a jednocześnie nie mdły, że nie miałabym nic przeciwko, gdyby tarta była jadalna. Macaron Treats przypomina mi trochę inny wosk, mianowicie Vanilla Cone z Kringle Candle. Znacie? Warto, jest cudny! Jest tu typowa, ciasteczkowa nuta, jak z wafelków, doprawiona słodyczą, wanilią i czymś pysznie kremowym. Przepiękny, cukierniczy aromat. Idealny zamiast ciastka podczas diety. Jest wyważony, autentyczny i taki kuchenny. Dla mnie jeden z numerów jeden od Yankee. Wspaniała propozycja na zimę, która osłodzi nawet najbardziej szary i pochmurny dzień. Wosk dla łasuchów i fanów słodyczy! :)
Ocena: 10/10 💗
piątek, 18 listopada 2016
Wosk "Berrylicious" Yankee Candle
Skoro wczoraj odpaliłam mój ostatni kawałek Autumn Rain, dziś przyszła pora na nowy wosk z mojej magicznej szuflady. Długo zastanawiałam się na co mam ochotę i ostatecznie ochota na słodkie wygrała :D. Bo jak można oprzeć się pysznościom, bez dodatkowych kalorii ;p? Tym razem powróciłam też do tradycji, czyli nic innego jak Yankee Candle. Wypadło na Berrylicious, który w końcu doczekał się swojej premiery w moim kominku. Ciekawe czy jeszcze ktoś pamięta, że wosk ten dostępny był kiedyś w stacjonarnych sklepach... Ach, kiedy to było... :) Nie przedłużając zapraszam w takim razie na pysznym kawałek ciasta w wydaniu Yankee. Komu, komu?
Odpalając ten zapach miałam nie lada stres. Wosk wiekowy, bo prawie kilkuletni, który po odpakowaniu nie pachniał ani trochę. Z odrobiną rezerwy wrzuciłam go jednak do kominka i... magia. Wosk pokazał mi swoją moc. I już po chwili wiedziałam, że już skądś znam tą słodką, owocowo-maślaną nutę. Ta kompozycja to niezwykle podobna wersja jednego z moich ulubieńców od WoodWicka, mianowicie Vineyard Nights. Znacie? Jeśli nie, to naprawdę polecam, szczególnie na jesienne okresy. A jaki jest ten wosk? Słodki, lekko kwaskowaty, owocowy, ale nie taki jak nie lubię (za owocami raczej nie przepadam w zapachach). Tu jest on przegryziony słodką kruszonką i aromatem waniliowego, kruchego ciasta. Mniam! Gorąco polecam, o ile uda Wam się upolować go jeszcze na allegro lub grupach wymiankowych. Dokładnie tak pachnie jagodowe ciasto mojej mamy, więc Yankee trafiło tym razem w dziesiątkę. Przepyszny zapach! :D
Ocena: 10/10
Odpalając ten zapach miałam nie lada stres. Wosk wiekowy, bo prawie kilkuletni, który po odpakowaniu nie pachniał ani trochę. Z odrobiną rezerwy wrzuciłam go jednak do kominka i... magia. Wosk pokazał mi swoją moc. I już po chwili wiedziałam, że już skądś znam tą słodką, owocowo-maślaną nutę. Ta kompozycja to niezwykle podobna wersja jednego z moich ulubieńców od WoodWicka, mianowicie Vineyard Nights. Znacie? Jeśli nie, to naprawdę polecam, szczególnie na jesienne okresy. A jaki jest ten wosk? Słodki, lekko kwaskowaty, owocowy, ale nie taki jak nie lubię (za owocami raczej nie przepadam w zapachach). Tu jest on przegryziony słodką kruszonką i aromatem waniliowego, kruchego ciasta. Mniam! Gorąco polecam, o ile uda Wam się upolować go jeszcze na allegro lub grupach wymiankowych. Dokładnie tak pachnie jagodowe ciasto mojej mamy, więc Yankee trafiło tym razem w dziesiątkę. Przepyszny zapach! :D
Ocena: 10/10
czwartek, 17 listopada 2016
Wosk "Autumn Rain" Kringle Candle
Dziś z racji moich aromatycznych zakupów, przychodzę do Was z nowym zapachowym postem! :) Nastał ten okres w roku, kiedy większość zapachoholików odgrzebuje swój kominek i rozpoczyna topienie na dobre. :D Bo nic tak nie sprzyja przytulnym zapachom, jak chłód na zewnątrz i ciepło w domu. Wtedy jeszcze bardziej mamy ochotę na przytulny klimat "domowego ogniska", ciepły kocyk i gorącą herbatkę. A, że na rynek weszło masę nowości, a pogoda też nie dopisuje, chciałam zaprezentować Wam wosk, który palę od dobrego tygodnia, a który idealnie pasuje do aury za oknem. Dziś zapraszam do kolorowego, przepełnionego wilgocią parku. Gotowi? :D
Wosk Autumn Rain jest zdecydowanie jesiennym zapachem. Latem lub wiosną mógłby okazać się zbyt ciężki i zbyt przytłaczający, natomiast teraz stwarza idealną jesienną atmosferę w naszym domu. Wyczuwam w nim wyraźnie namoknięte od deszczu liście, zalegające w parkach, wilgoć i chłód jesiennego powietrza. To kompozycja niezwykle intensywna, mokra, surowa, która niesie za sobą odrobinę ciepła i przytulności. To też taka dużo łagodniejsza i bardziej aromatyczna i ciepła wersja November Rain (Ci co nie mieli okazji poznać, polecam ;)). Nie jest to wosk ani męski, ani kobiecy, jest do głębi naturalny i "żywy", przez co od razu przywodzi mi na myśl dywany kolorowych liści, usłany a parkach czy na polach. Dla mnie jeden z faworytów jeśli chodzi o jesienne, choć nie kuchenne zapachy. Polecam wypróbować, pomimo iż opinie na jego temat są podzielone.
Ocena: 9/10
Wosk Autumn Rain jest zdecydowanie jesiennym zapachem. Latem lub wiosną mógłby okazać się zbyt ciężki i zbyt przytłaczający, natomiast teraz stwarza idealną jesienną atmosferę w naszym domu. Wyczuwam w nim wyraźnie namoknięte od deszczu liście, zalegające w parkach, wilgoć i chłód jesiennego powietrza. To kompozycja niezwykle intensywna, mokra, surowa, która niesie za sobą odrobinę ciepła i przytulności. To też taka dużo łagodniejsza i bardziej aromatyczna i ciepła wersja November Rain (Ci co nie mieli okazji poznać, polecam ;)). Nie jest to wosk ani męski, ani kobiecy, jest do głębi naturalny i "żywy", przez co od razu przywodzi mi na myśl dywany kolorowych liści, usłany a parkach czy na polach. Dla mnie jeden z faworytów jeśli chodzi o jesienne, choć nie kuchenne zapachy. Polecam wypróbować, pomimo iż opinie na jego temat są podzielone.
Ocena: 9/10
Subskrybuj:
Posty (Atom)