Witajcie moi drodzy w te jakże upalne dni! Jeśli pomimo pogody, nie przeraża Was odpalenie kominka, to zapraszam na kolejną pachnąca recenzję wosku. Dziś wracamy do mojego ukochanego Yankee i to do lini do której mam ogromny sentyment. Do dziś dnia pamiętam, jak po niecałym roku detoksu od zapachów, robiąc porządek w szufladzie znalazłam wosk Calm, właśnie z Relaxing Rituals. Zapaliłam i przepadłam... Od tego czasu już nie rozstaję się z woskami i świecami. I tak po latach zbieractwa udało mi się zebrać nie małą kolekcję! :D Tak więc wracając myślami do tamtych jakże pozytywnych chwil, zapraszam na recenzję! :))
Wiecie z czym kojarzy mi się wosk Tranquil? Z woda, z surfowaniem, z plażą i przystojnym ratownikiem ;p. Wosk Tranquil jest zdecydowanie męski. Surowy, lekki, wodny. I ja wiem, że znam skądś ten zapach... chwila myślenia, jeszcze jedna... i mam! November Rain. Woski te co prawda nie są identyczne, ale bliźniaczo podobne, z tą różnicą, że to bliźniaki, które poszły dwiema różnymi drogami. November Rain jest zdecydowanie bardziej ciężki, lekko jakby drzewny, liściasty, kiedy Tranquil to jego mocno wakacyjna, lekka wersja. Mięta dodaje chodu, sól morska orzeźwia. Lili jako tako nie czuję, ale może to i dobrze. Jej zapach mógłby być zbyt intensywny. Polecam wosk szczególnie na takie upały jak teraz. Nie zmęczy nas swoją intensywnością, a nada przyjemny ton pomieszczeniom. Kompozycja idealna na teraz, kiedy za oknem tak gorąco. Zdecydowanie wycisza. :)
Ocena: 9/10
niedziela, 29 lipca 2018
wtorek, 24 lipca 2018
Wosk "Romantic" Janke Candle
To był zdecydowanie udany dzień. :D Dostałam urlop w drugiej pracy i dziś całe popołudnie celebrowałam wolny czas z przyjaciółką. Było dobre jedzenie, opalanie, odpoczynek, długie spacery.... ach... czemu takie chwile nie mogą zdarzać się częściej? ;p A nic tak dobrze nie kończy dobrego dnia, jak jeszcze lepszy wieczór. A takie nie mogą obyć się bez świeczki w moim kominku i przyjemnego zapachu, który będzie relaksował mnie podczas czytania książki. I choć pomysłów miałam kilka, to padło na... Janke. Wosk, który walał mi się po szufladzie od dobrych dwóch lat. Jego odpalenie (związane z obawą zawodu) odkładałam i odkładam, a dziś wzięłam się na odwagę i z myślą, że nic nie może popsuć mi tego dnia i nawet kiepski zapach będę w stanie zaakceptować, odpaliłam go w kominku. A jaki był efekt? :D Zapraszam poniżej!
Mówiąc szczerze, to wosk wrzuciłam do kominka już bez żadnej nadziei. Janke zawiodło mnie nie raz, nie dwa i niestety muszę przyznać, że to ponowna klapa. Po pierwsze, w samym wosku, czuć po prostu... wosk! Taki zniczowy, cmentarny, rozgrzany wosk z nutą przyfajczonego plastikowego opakowania, nadwątlonego przez przekrzywiony w świecy knot. Katastrofa! Ponadto, po czasie wosk stał się bardzo intensywny, miał gryząco-migdałowy aromat, którego osobiście nie znoszę. Nie, nie i jeszcze raz nie. Tej firmie już podziękuję i cieszę się, że w końcu zdobyłam się na ostatni test i mam go za sobą. Szkoda, że mój romantyczny wieczór okazał się aromatycznie seansem spirytystycznym z lekkim pożarem i zapachem rozlanego w koło wosku. Bo właśnie z taką scenerią kojarzę ten aromat. Pozostaje mi nie tracić fasonu i cieszyć się dobrą książką ;)). Wosku nie polecam!
Ocena: 3/10
Mówiąc szczerze, to wosk wrzuciłam do kominka już bez żadnej nadziei. Janke zawiodło mnie nie raz, nie dwa i niestety muszę przyznać, że to ponowna klapa. Po pierwsze, w samym wosku, czuć po prostu... wosk! Taki zniczowy, cmentarny, rozgrzany wosk z nutą przyfajczonego plastikowego opakowania, nadwątlonego przez przekrzywiony w świecy knot. Katastrofa! Ponadto, po czasie wosk stał się bardzo intensywny, miał gryząco-migdałowy aromat, którego osobiście nie znoszę. Nie, nie i jeszcze raz nie. Tej firmie już podziękuję i cieszę się, że w końcu zdobyłam się na ostatni test i mam go za sobą. Szkoda, że mój romantyczny wieczór okazał się aromatycznie seansem spirytystycznym z lekkim pożarem i zapachem rozlanego w koło wosku. Bo właśnie z taką scenerią kojarzę ten aromat. Pozostaje mi nie tracić fasonu i cieszyć się dobrą książką ;)). Wosku nie polecam!
Ocena: 3/10
niedziela, 15 lipca 2018
Wosk "Dreamy Summer Night" Yankee Candle
Dziś pomimo upalnego dnia, wieczorny rześki spacer natchnął mnie do odpakowania nowego wosku, do testów! Długo nie musiałam wybierać, bo kandydat znalazł się sam. To musiał być jego wieczór. Dreamy Summer Night! Czyż nazwa nie kojarzy Wam się właśnie z gorącym, letnim wieczorem, kiedy chłód nocy spotyka się z ciepłem unoszącym się znad ziemi, w koło czujemy zapach typowy dla letnich nocy, jest ciepły, aromatyczny.... Ach... rozmarzyłam się. W wakacje to właśnie jest moja ulubiona pora dnia. Wieczór. Wtedy najlepiej się spaceruje. No ale bez popadania w melancholię :D. Nie przedłużając, zapraszam na recenzję. :D
Czy Dreamy Summer Night kojarzy mi się z letnią nocą? Tak mówiąc szczerze, to nie bardzo. Do tej pory najbardziej zbliżonym aromatem był Evening Air (nazwa trafiona!) i żaden inny nie zdołał go przebić. Ten wosk zupełnie jest do niego niepodobny. Jest słodki i to bardzo. Dominują w nim nuty waty cukrowej, gofrów, bitej śmietany i karmelu... i wiecie co? To idealnie odwzorowany zapach panujący na deptakach nad morzem lub w wesołych miasteczkach. W koło czuć aromat stoisk z ciepłymi, słodkimi przekąskami, a upał tylko sprawia, że powietrze aż klei się od ilości cukru. Ja wiem, taki opis może przerazić, ale uwierzcie mi, wosk jest przepiękny. Szkoda, tylko, że zdecydowanie lepiej paliłoby go się na jesień. Wtedy cudownie osłodziłby mi szare popołudnia lub chłodne wieczory. I tu nasuwa mi się inne porównanie, bo wosk jest łudząco podobny do innego mi znanego... mianowicie Sugared Apple. Gdyby nie brak wyraźnej jabłkowej nuty, mogłabym uznać je za bliźniaki. I jeśli znacie Słodzone Jabłuszko, to już wiecie o czym mówię. Cukier, słodycz i jeszcze więcej cukru. Zapach, który uwielbiam, ale zdecydowanie w porach zimowych. Na lato ciut za słodki, choć doceniam jego urok nawet w tak upalne dni jak dzisiaj. ;)
Ocena: 9/10
Czy Dreamy Summer Night kojarzy mi się z letnią nocą? Tak mówiąc szczerze, to nie bardzo. Do tej pory najbardziej zbliżonym aromatem był Evening Air (nazwa trafiona!) i żaden inny nie zdołał go przebić. Ten wosk zupełnie jest do niego niepodobny. Jest słodki i to bardzo. Dominują w nim nuty waty cukrowej, gofrów, bitej śmietany i karmelu... i wiecie co? To idealnie odwzorowany zapach panujący na deptakach nad morzem lub w wesołych miasteczkach. W koło czuć aromat stoisk z ciepłymi, słodkimi przekąskami, a upał tylko sprawia, że powietrze aż klei się od ilości cukru. Ja wiem, taki opis może przerazić, ale uwierzcie mi, wosk jest przepiękny. Szkoda, tylko, że zdecydowanie lepiej paliłoby go się na jesień. Wtedy cudownie osłodziłby mi szare popołudnia lub chłodne wieczory. I tu nasuwa mi się inne porównanie, bo wosk jest łudząco podobny do innego mi znanego... mianowicie Sugared Apple. Gdyby nie brak wyraźnej jabłkowej nuty, mogłabym uznać je za bliźniaki. I jeśli znacie Słodzone Jabłuszko, to już wiecie o czym mówię. Cukier, słodycz i jeszcze więcej cukru. Zapach, który uwielbiam, ale zdecydowanie w porach zimowych. Na lato ciut za słodki, choć doceniam jego urok nawet w tak upalne dni jak dzisiaj. ;)
Ocena: 9/10
sobota, 14 lipca 2018
Świeca "Crushed Pineapple" Jelly Belly
Witam wszystkich Świeczkomaniaków po długiej przerwie! Czuję się jakbym nie blogowała miesiącami, choć minął dopiero jeden ;p. Niestety, w wyniku panującej za oknem pogody, w ostatnim czasie dosyć rzadko sięgam po aromaterapię. Lato to okres kiedy najrzadziej sięgam po kominek. Ponadto, jeśli pojawiają się chłodniejsze dni, to zazwyczaj padam zmęczona po pracy i nie mam czasu nawet na chwile relaksu. Dziś jest jednak inaczej. Przez cały dzień padał deszcz. Ja z racji wolnego weekendu zrobiłam porządek w sypialni, a wieczorem naszło mnie na zapalenie jakieś świeczki. No i jest! Przy okazji udało mi się machnąć dla Was zapachowego posta. Takie wieczory to ja lubię! :D
Bohaterem dzisiejszego wieczoru jest ananas! Crushed Pineapple zdecydowanie pachnie mi tym owocem. Jest słodki, kuchenny i.... przypomina mi zapach ananasowych żelek Haribo! Znacie? Lubicie? Ja osobiście bardzo i od razu przypomina mi się dzieciństwo, kiedy żelkami mogłam zajadać się na kilogramy :D. To zapach nie do końca autentyczny, jest słodki, owocowy, ale czuć, że obok prawdziwego owocu to nie leżało. Niemniej jednak, przez skojarzenie ze słodkimi, żółtymi misiami nie można nie uznać go za apetyczny. Jeśli jesteście fanami żelek, ta kompozycja z pewnością przypadnie Wam do gustu! Sama świeca jest intensywna i bardzo wydajna. Powala mocą i bije na głowę niejedną dużą świecę Yankee. Ja jestem za! :))
Ocena: 8/10
Bohaterem dzisiejszego wieczoru jest ananas! Crushed Pineapple zdecydowanie pachnie mi tym owocem. Jest słodki, kuchenny i.... przypomina mi zapach ananasowych żelek Haribo! Znacie? Lubicie? Ja osobiście bardzo i od razu przypomina mi się dzieciństwo, kiedy żelkami mogłam zajadać się na kilogramy :D. To zapach nie do końca autentyczny, jest słodki, owocowy, ale czuć, że obok prawdziwego owocu to nie leżało. Niemniej jednak, przez skojarzenie ze słodkimi, żółtymi misiami nie można nie uznać go za apetyczny. Jeśli jesteście fanami żelek, ta kompozycja z pewnością przypadnie Wam do gustu! Sama świeca jest intensywna i bardzo wydajna. Powala mocą i bije na głowę niejedną dużą świecę Yankee. Ja jestem za! :))
Ocena: 8/10
Subskrybuj:
Posty (Atom)