Od rana we Wrocławiu mamy deszczową pogodę. Jest ciemno, szaroburo, a na dodatek leje jak z cebra. W takie dni jak dzisiaj, kiedy dodatkowo większość z nas spędza ten czas przymusowo w domu, nie ma dla mnie nic lepszego niż zakopanie się pod kocem z dobrą książką lub filmem, a już koniecznie w towarzystwie mojego magicznego kominka. Do tego dobra, gorąca herbatka i można rozpocząć "przymusowy" relaks. No bo mus to mus ;p. To też chwila kiedy mogę przetestować nowy wosk i przyjść do z Was z kolejną recenzją. A dziś wracamy trochę do roku poprzedniego i edycji wiosennej od Yankee, z którą jeszcze nie do końca się zapoznałam. Kolekcja bardzo dziewczęca, subtelna i w większości kwiatowa, która idealnie ociepli klimat naszych szaroburych dni w domu. I wiecie co? To chyba trochę działa, bo nawet na dworze jakby chmurki się rozeszły i zrobiło się zdecydowanie jaśniej. To co? Zaczarujmy pogodę i zaczynamy!
Według producenta Sweet Morning Rose to lukrowane ciasteczka, przyozdobione płatkami róż. Czyż nie romantycznie i do tego apetycznie :D? Ja jako fanka wszelkiej maści słodyczy nie mogłam przejść obok tego zapachu obojętnie. Tym bardziej, że ciasteczka od Yankee to jeden z moich ulubionych zapachów. I jeśli szukacie w tym wosku słodkich, maślanych nut, które wywołają u Was ślinkę na język, to możecie być nieco zawiedzeni. Swoją drogą, nie mam pojęcia skąd porównanie do ciastek. Dla mnie to intensywnie kobiece perfumy, które mi poniekąd kojarzą się ze staroświeckim pokojem młodej panienki oraz stojąca na biurku papeterią, gdzie obok leży pudełko z pudrem i stoi bukiet świeżo ściętych róż. W całym pomieszczeniu miesza się zapach kwiatów, mydła i perfum. Swoją drogą bardzo intensywna kompozycja. Niezwykle elegancka i dziewczęca, niestety daleko jej do cukierniczych klasyków. Niemniej jednak muszę przyznać, że jest nawet przyjemna i choć nieco monotonna, to nie przekreślam jej od razu. Myślę, że będzie idealny na wiosnę, jako tło to dużych pokojów. Subtelny i perfumowany powinien wypełnić całe pomieszczenie, nadając mu wrażenie świeżości i czystości.
Pamiętam, że paliłam ten wosk namiętnie zeszłej wiosny, piękny jest :) W sumie nasza mnie ochota na powtórkę :D
OdpowiedzUsuńCiesze się w takim razie, że chociaż w Tobie ma takiego zwolennika. Mnie nie powalił, ale nie mogę mu odebrać uroku. :)
UsuńPiękna ma etykietę, szczerze mówiąc go nie spotkałam.
OdpowiedzUsuń