Jak tam po świętach? Jeśli nadal leniuchujecie i korzystacie z ostatniego wolnego dnia, to w chwili przerwy, z pełnym brzuszkiem zapraszam Was na kolejną recenzję wosku od Yankee. Musicie wybaczyć mi, bo na blogu ostatnio same typowo świąteczne woski. Ci z Was, którzy wolą bardziej wiosenne, kwiatowe lub letnie kompozycje muszą jeszcze trochę poczekać, ale jeśli należycie do tej drugiej kategorii osób, której święta jeszcze nie zbrzydły, zapraszam na kolejnego typowo grudniowego, zapachowego maluszka. Tym razem przeniesiemy się nieco w bardziej chłodne, klasyczne i mroźne klimaty, dlatego jeśli tęsknicie za śniegiem to zapraszam gorącą na recenzję. :) Wosk można nabyć jeszcze w niektórych mydlarniach lub na allegro, gdyż nie jest dostępny w standardowej ofercie Yankee, aczkolwiek to czy jego poszukiwania się opłacają, dowiecie się w dalszej części postu... :)
Ten wosk nieziemsko mnie kusił od pierwszego momentu kiedy o nim usłyszałam i zobaczyłam tą mroźną naklejkę (tak, wiem, nie wygląd decyduje, ale w przypadku Yankee nigdy nie mogę się powstrzymać :D). Zapach miał być mieszanką drewna, choinkowej zieleni, mroźnego powietrza i świeżości jaka panuje w wigilijny poranek. Jednak już na zimno, po otwarciu opakowania, poczułam toaletowe nuty. Po odpaleniu było jeszcze gorzej. Jest to mieszanka, która mnie kojarzy się bezpośrednio z miejską toaletą i zapachem tanich środków czystości o lekko limonkowych/iglastych (?) nutach. Nie uświadczycie tam świeżego świerku, a tym bardziej mięty, mentolu czy eukaliptusa. Według niektórych opinii wosk pachnie tanimi, kobiecymi perfumami, stęchlizną i zatłoczonym kościołem. Z tych trzech opcji, najbliżej mu niestety do stęchlizny, bo faktycznie przez całość dosyć wyraźnie przebija aromat olejku z drzewa herbacianego (kto wąchał, ten wie z czym to się "je" ;p). Kompozycja zupełnie nie świąteczna, pozbawiona świeżości i wigilijnej atmosfery. Spodziewałam się aromatu kadzidła, zapachu jaki panuje na pasterce, a tu nic :(. No cóż, cieszę się tylko, że wosk nie wylądował w kominku podczas uroczystej kolacji. :)
Ocena: 4/10
Pamiętam, że ta piękna etykietka i mnie kusiła :) Potem jakoś o niej zapomniałam i z tego co czytam po recenzjach Twoich i innych dobrze się stało. Szkoda, że stworzyli tak okropny zapach, który mógłby mieć potencjał. W wyobraźni mam tyle zapachowych inspiracji odnośnie tej pięknej etykietki... < 3
OdpowiedzUsuńMoże następny zimowy zapach będzie ładniejszy i ciekawszy w następnej Twojej recenzji :)
Miłego wieczoru ;* ;))
Ja przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Wiedziałam, że zapach ma być ciężki i nietypowy, ale raczej oczekiwałam ostrego kadzidła, mirry, a tu nic. Tylko trochę choinki, toaleta i ten stęchły zapach olejku z drzewa herbacianego... :/
UsuńFakt, że nie do końca odpowiada moim oczekiwaniom, ale jednak nie oceniałabym go aż tak nisko, może nie jest super naturalny, ale jednak podobają mi się obecne w nim świeżo-mroźne nuty.
OdpowiedzUsuńJa właśnie nie czuję tych nut. Dla mnie bliżej im do środków czystości i tu się zawiodłam. Ale jak widać co nos to opinia, bo ma też swoich zwolenników. :D
UsuńEtykietka i mnie kusi, ale z doświadczenia wiem, że takie zapachy nie do końca są w moim guście lub po prostu nie trafiłam na ten zimowy zapach, który by podbił moje serce..
OdpowiedzUsuńMoże ten spodobałby mi się bardziej? :)
A jak z nową kolekcją Q4, nic nie wpadło Ci w nos? :)
Usuń