Dziś powracam do Was w weekendowym nastroju. Rano obudził mnie widok śniegu, zalegającego na dworze i pomimo iż większość dnia spędziłam w pracy, mogę go uznać za udany. A z racji wolnego wieczoru i lekkiego ocieplenia klimatu, który zamienił "mój" śnieg we wspomnienie, pragnę jeszcze przez chwilę przywołać aurę chłodnej zimy. Na pierniczki i słodkie ciasteczka będziecie więc musieli jeszcze chwilę poczekać, a teraz prezentuje... Sparkling Snow! Czy spełnił moje oczekiwania? Zapraszam do zapoznania się z recenzją. ;)
Sparkling Snow nieznacznie przypomina mi White Christmas z tej samej firmy. Jest nieco toaletowy i duszny, ale nuty te są tu dużo mniej wyczuwalne. Nie mam pojęcia dlaczego, ale jest w tej kompozycji coś, co niestety kojarzy mi się ze starością. Może jest to nuta kadzidła w połączeniu z sosnowym aromatem? Co do obecności kadzidła, nie jestem pewna czy znajduje się w składzie, ale ja mam wrażenie, że trochę je czuje. Niestety sosna też tu lekko kuleje. Daleko jej do typowo choinowych, pięknych aromatów od Yankee. Całościowo wosk nie wypadł zbyt dobrze. Próżno szukać z nim mogę aromatów świąt czy zimy. Z pewnością nie zagości w moim domu w okresie wigilijnym. Takim zapachom mówię zdecydowane "nie".
Ocena: 4/10
Szkoda, że piękna etykieta nie odzwierciedliła się w równie pięknym zapachu 🙁
OdpowiedzUsuń