sobota, 27 grudnia 2014

Wosk "Christmas Memories" Yankee Candle

Święta, święta i po świętach... Pomimo tego, że świąteczny szał już za nami, mi wciąż pozostało wiele zimowo-świątecznych zapachów do kominka. W tamtym roku dominowały w moich zbiorach korzenne przyprawy, cynamon, miód i ciastka. W tym postawiłam na bardziej mroźne klimaty, żeby zrekompensować sobie brak śniegu. Kiedy jednak dzisiaj temperatura spadła znacznie poniżej zera, przyszedł czas na stopienie w kominku wosku Christmas Memories, chyba najbardziej świątecznego z wosków od Yankee. :)


Christmas Memories to najmocniejszy wosk z jakim miałam do tej pory do czynienia. Już po kilku chwilach od odpalenia kominka zapach rozszedł się po wszystkich pokojach na parterze, docierając w każdy ich kąt. Zapach na zimo jak i na ciepło praktycznie niczym się nie różni. Jest intensywny, przyprawowy, słodki, choć nie mdły. Z początku sprawia wrażenie ostrego, ale z czasem nieznacznie łagodnieje, tworząc bardzo rozgrzewającą mieszankę zimową. W zasadzie to nie do końca wiem z czym mi się kojarzy. Nie jest to ani czysty zapach pierników, ani grzanego wina czy przyprawy korzennej. Mam wrażenie, że czuję w nim cynamon, ale taki już po upieczeniu, nie czysty, sproszkowany z torebki. W zasadzie, to kompozycja najbardziej przypomina mi ciasto korzenne z dużą ilością orzechów włoskich i cynamonu, mocno spieczone i dopiero co wyjęte z piekarnika. Z czasem, wśród tych wszystkich intensywnych aromatów, pojawia się słodycz i zapach karmelu na prażonych bakaliach, bardzo podobny do tego jaki znam z Salted Caramel. Wosk idealny dla maniaków ostrych przypraw i mocno doprawionych ciast. Ja mam podzielne zdanie. Z pewnością nie zniosłabym tego zapachu gdyby na dworze było odrobinę cieplej, jest zbyt mocny. Poza tym jak dla mnie, za mało w nim delikatności, a za dużo spieczonego ciasta. Jak mam być szczera, to po wrzuceniu do kominka wcale nie przypadł mi do gustu. Potem, kiedy odrobinę złagodniał i przeszedł słodyczą był sympatyczniejszy i nawet było w nim coś, co polubiłam. Niemniej jednak, nie jest to chyba mój faworyt, choć mojej mamie bardzo przypadł do gustu i uznała go za przyjemny, ciasteczkowy. :) Woskowi z pewnością trzeba dać czas na złagodnienie w kominku. Wtedy jest nawet całkiem znośny ;). Plus za piękną świąteczną naklejkę.

Ocena: 6/10

środa, 24 grudnia 2014

Wosk "Christmas Morning" Busy Bee

W zeszłym roku wigilię spędzałam z olejkiem z Pachnącego Kramu o zapachu "Pierwsza Gwiazdka". W tym, z racji braku śniegu, miałam ochotę na coś chłodniejszego, bardziej iglastego i leśnego. Wybrałam zapach "Christmas Morning" z firmy Busy Bee. Wybór był bardziej na chybił trafił, niż świadomy, ze względu na to, że nie miałam możliwości powąchania wosku wcześniej. :)

Christmas Morning na zimno to praktycznie wierna kopia wcześniej przeze mnie testowanego Christmas Garland od Yankee Candle. Czuje w nim wyraźnie drzewko iglaste pod postacią mroźnego świerku, będącego odpowiednikiem sosny w wyżej porównanym wosku od Yankee. Niestety po odpaleniu ten mocny zapach unosi się tylko nad kominkiem, tworząc wokół niego delikatne świerkowe tło. Po dodaniu połowy wosku, aromat roznosi się trochę dalej, ale szybko znika i przestaje być wyczuwalny. I choć wosk okazuje się być bardzo udany, mocno drzewiasty, świąteczny, z lekką, mam wrażenie pomarańczową nutą, która pojawia się po rozpaleniu, to na większe pomieszczenia zupełnie nie polecam. Małe opakowanie sprawia, że wosk jest nieopłacalny, co zaskakuje bo poprzednie zapachy od Busy Bee były bardzo intensywne. Jeśli szukacie podobnego zapachu polecam opisywany przeze mnie wcześniej Christmas Garland, będziecie bardziej usatysfakcjonowani, chyba, że wosk z Busy Bee topicie w bardzo małym pokoju, wtedy zapach jest wyraźny i znacznie bardziej intensywny o czym sama miałam okazję się przekonać przestawiając kominek do sypialni. Niemniej jednak kompozycja jest udana i bardzo przyjemna. :)

Ocena: 7/10

Życzenia Świąteczne!

Z okazji 24 grudnia i Świąt Bożego Narodzenia Moje Pachnidlo pragnie życzyć wszystkim zdrowia, szczęścia, wspaniale spędzonego czasu i wyjątkowych chwil z rodziną! Oby nadchodzący rok był dla Was pachnący i pełen radości!


czwartek, 18 grudnia 2014

Wosk "Christmas Garland" Yankee Candle

Nie wiem dlaczego, ale na ogół mówię "nie" takim sosnowym zapachom od Yankee. Dwa razy kupiłam podobny produkt i zupełnie nie przypadł mi do gustu :(. W tym roku jednak, na święta miałam ochotę na bardziej rześkie i zielone zapachy, coś w klimacie świeżo ściętej choinki, dlatego też wbrew własnym uprzedzeniom skusiłam się na zapach Christmas Garland. :)


 Na zimo ten wosk pachnie jak rozsypane na śniegu, świeże, sosnowe igliwie z dopiero co ściętej choinki w mroźny, zimowy dzień. Zapach jest intensywny, zielony i bardzo chłodny, dlatego od razu poczułam do niego sympatię. Po wrzuceniu do kominka staje się bardziej głęboki, delikatniejszy, cieplejszy, jakby ogrzany ciepłem rozpalonego w pokoju kominka. Z początku czułam w nim tylko wspomniane wcześniej drzewko, ale z czasem, wraz z rozgrzewaniem się wosku odniosłam wrażenie, że czuję coś jeszcze, coś subtelnie słodkiego i odrobinę cierpkiego. W opisu faktycznie można przeczytać, że ten wosk to połączenie sosnowego igliwia z żurawiną, ale sama nie jestem do końca pewna czy rzeczywiście czuję w nim owoce czy to tylko nos płata mi figla. Z pewnością nie jest to wyraźna nuta, zapach sosny jest tak intensywny, że ciężko wśród niego uchwycić coś jeszcze, ale z pewnością jest złagodzony czymś delikatnym, co czuć dopiero po wrzuceniu tartaletki do kominka. Wosk z pewnością jest świąteczny! Jest chłodny, wręcz mroźny i świeży. Dla mnie idealny i cieszę się, że zaryzykowałam z jego zakupem bo doskonale wpasował się pomiędzy te wszystkie korzenne zapachy, których mam pod dostatkiem. Po długim paleniu wosk traci trochę z świeżości i chłodu, ale wciąż pozostaje bardzo ładny i klimatyczny. Polecam jeśli ktoś lubi posobne klimaty. Mnie wosk zauroczył. To prawdziwy zapach choinki ozdobionej łańcuszkiem z suszonej żurawiny. :)

Ocena: 8/10

wtorek, 16 grudnia 2014

Świeca "Pineapple Coconut" Yankee Candle

W zasadzie to nie do końca wiem dlaczego ta świeca tak długo leżała u mnie nieodpalana. To był mój pierwszy tego typu poważny zakup, którego dokonałam przeszło rok temu. Odpaliłam ją wtedy raz i potem zostawiłam na kilka miesięcy na parapecie. Pojawiły się nowe woski, nowe rzeczy do wypróbowania, wakacje, kiedy prawie nie paliłam niczego w moim kominku i tak świeca dotrwała do dzisiaj w stanie prawie nienaruszonym.  Przypomniałam sobie o niej dopiero kiedy wczoraj wraz z tatą zrobiliśmy spore świąteczne zakupy w mydlarni, kupując cztery nowe  świece, na które trzeba było zrobić miejsce, paląc "stare" zapasy :). Dziś mam okazję wrócić do jednego z moich ulubionych zapachów! :D


Pineapple Coconut od Yankee Candle to zapach z limitowej letniej serii nawiązujący do słynnego drinku znanego pod nazwą Piña colada. Dla mnie to najprawdziwsza mieszanka słodkich, acz lekko kwaśnych świeżych ananasów i delikatnego kokosa w prawdziwej wakacyjnej mieszance. Przed oczami nasuwa mi się od razu widok wygodnych leżaków nad krystalicznym basenem, budki z napojami i wysokich, pękatych szklanek, wypełnionych lodem i napojami. Kompozycja jest lekko słodka, ale nie mdła, przegryziona kwaskowatym aromatem owoców, jest wręcz doskonałym odzwierciedleniem wspomnianej już wcześniej Piña colady. Doskonale wprawia w pozytywny nastrój, a zapach jest w miarę intensywny i szybko rozchodzi się po domu. Dla mnie idealny! :D Uwielbiam kokosy i ananasy, a ich połączenie to jedna z moich ulubionych kompozycji. Polecam wszystkim! Zapach jest obłędny, wakacyjny i bardzo pozytywny! Maniacy Piña colady będą zachwyceni.

Ocena: 10/10

niedziela, 14 grudnia 2014

Olejek "Victorian Chtistmas" Regent House

Olejek Victorian Christmas zamówiłam już przeszło rok temu na poświątecznej wyprzedaży wraz z innymi mu podobnymi. Kupiłam go wtedy bo zaintrygowała mnie jego nazwa, świąteczna, ale inna niż wszystkie, a że wszelkim zapachom korzennym mówię tak, postanowiłam zaryzykować. Pomimo tego, że mam go tak długo, przyznam się szczerze, że ani razu nie miałam okazji wlać go do mojego kominka. Zawiedziona pozostałymi zapachami z tej firmy dałam sobie spokój by wrócić do Yankee, na których zawieść się ciężko. Dziś po roku, przekopując moje zapasy, wracam do tego świątecznego olejku, na którego akurat przyszła odpowiednia pora roku. Grudzień to doskonały miesiąc na takie zapachy. :)



W zasadzie to nie do końca wiem z czym dokładnie kojarzy mi się nazwa tego olejku. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to słynna "Opowieść Wigilijna", białe angielskie domki, łuna kominka w oknach, powykręcane stalowe przęsła płotów, śnieg i rozbiegane dzieci rzucające się śnieżkami. To moje wyobrażenie tego zapachu. Wąchając olejek na zimno czuję w nim pomarańczową nutę ze sporą ilością perfum. Gdzieś w tle tli się cynamon, niestety nie jest to taki prawdziwy zapach tej przyprawy. W zasadzie to cały olejek po wlaniu do kominka jest jakiś sztuczny, mało doprawiony i niekonkretny. Wg producenta Victorian Christmas to mieszanka przypraw korzennych, cynamonu i eleganckich perfum, a dla mnie to bardziej nijaka kompozycja. Sam zapach nie jest brzydki, przede wszystkim nie dusi, nie mdli, ale brak w nim tego czegoś. Dla mnie ma niewiele wspólnego z moim wyobrażeniem na temat Wiktoriańskiego Bożego Narodzenia bo nie czuję w nim praktycznie nic świątecznego. Chyba najsilniejsze w całej kompozycji są perfumy, które zabijają pozostałe zapachy i mieszając się z nimi dają coś, czego się nie da określić. Na ciepło nie czuję już pomarańczy, ani cynamonu. Szkoda, choć ten olejek ze wszystkich świątecznych zapachów od Regent House jakie posiadam, jest najlepszy. Dodam także, że jest bardzo delikatny i wymaga dania jego sporej ilości by po pokoju rozniósł się zapach, który i tak szybko znika. Osobiście nie polecam.

Ocena: 3/10

środa, 10 grudnia 2014

Aromatella.... i nowe woski :)

Grudzień to czas kiedy zbliżają się święta. Za chwilę nie będę mieć już czasu zamówić nic zapachowego, a w tym roku postanowiłam umilić sobie poranek wigilijny woskami z Busy Bee. Z początku zwlekałam z ich zamówieniem, ale kiedy nadarzyła się okazja w postaci darmowej wysyłki nie mogłam nie skorzystać. Zapachów było wiele do wyboru, pojawiło się sporo nowości z którymi nie miałam do tej pory do czynienia. Było co wybierać... :)


Do koszyka trafiły starannie wyselekcjonowane przez mój wybór, cztery woski nad którymi długo się zastanawiałam. Obowiązkową pozycją okazał się Sizzling Bacon (Smażony Bekon), który choć do perfumeryjnych nie należy, to tak mocno mnie zaciekawił, że musiałam spróbować! :D Drugi zapach to zapach świąteczny, Christmas Morning (Świąteczny Poranek). Miałam spory wybór, ale tym razem postawiłam na bardziej drzewne nuty (i chyba zbyt drzewne, patrząc po tym co wosk oddaje z siebie na zimno :P). Kolejnym okazał się Christmas Cookie (Świąteczne ciasteczko), a Ci co mnie znają wiedzą, że na punkcie dobrych ciasteczkowych zapachów mam lekkiego bzika. Ostatnim jest Harvest Moon (Nocne Żniwa), choć wybrany na samym końcu, to chyba najbardziej mnie intrygował ze wszystkich i już czuję, że to był dobry wybór.


Pomimo tego, że nastawiona byłam na zamówienie wosków, postanowiłam dać kolejną szansę olejkom z Regent House. Do tej pory żaden z nich nie był udany, a zamówiłam ich dosyć sporo (nadal leżakują w mojej kolekcji czekając na odpowiednią chwilę). Nie szalałam z ich ilością i podyktowana doświadczeniem zamówiłam tylko jeden: Wish Upon A Star. Tym razem strzelałam w bardziej perfumeryjny zapach (zapachy leśne i jedzeniowe nie były trafione) i już teraz mogę powiedzieć, że jestem mile zaskoczona. Zobaczymy jak to będzie z paleniem. :)

Skoro wszystko na co miałam oko w tym miesiącu już mam, pora zabrać się za intensywne kominkowanie i topienie tego wszystkiego.
Na który zapach najbardziej byście mieli ochotę? Mnie chyba marzy się Harvest Moon.... ;>

wtorek, 9 grudnia 2014

Tealighty "Grandma's cookies" ADMIT

Nie tak dawno temu na giełdzie kwiatowej udało mi się kupić kilka opakowań tealightów, a jedną z nich była paczka o kuszącym zapachu Grandma's cookies. Jako, że nastał grudzień i na dworze zrobiło się już zdecydowanie zimno, to właśnie na ciasteczkowe/piernikowe zapachy mam teraz największą ochotę. Odłożyłam więc wszystkie Yankowe woski, olejki i inne ciekawe rzeczy na bok i dałam szansę zwykłym tealightom. Zapaliłam i... nic! Zapachu nie czułam nawet po przyłożeniu nosa do samej świeczki. Wprawdzie nauczona doświadczeniem, spodziewałam się takiej sytuacji, ale i tak liczyłam na cud. Na moje szczęście świeczka zgasła w połowie palenia, dając mi tym samym możliwość by zastosować mój ulubiony sposób na niepachnące świeczki, czyli wrzucić ją do kominka. Wystarczyło kilka minut by po całym pokoju rozniósł się zapach... :)



Na zimno tealighty pachną mi mieszanką wanilii, przyprawy piernikowej i sporej ilości migdałów. Taka kompozycja jest wręcz bajeczna, apetyczna, słodka i kojarzy mi się z prawdziwą kuchnią, z wypiekami na święta czy z lukrem który zawsze robi moja mama do polewania makowców. Niestety ta piękna bajka szybko znika wraz z pierwszym odpaleniem kominka. Z początku zapach staje się intensywny, czuć wanilię, przyprawa korzenna jakby trochę znika w tle, a całość zakropiona jest sporą ilością olejku migdałowego. I szkoda, że taka sytuacja trwa tylko przez chwilę bo już po kilku minutach nie czuję praktycznie nic, poza ostrymi migdałami i mdłym tłem. Kompozycja okazuję się być trochę sztuczna, przedawkowana i traci swoją apetyczność. Zapach nadal jest słodki, ale nie jak ciasteczka, a raczej jak mieszanka olejku migdałowego z czymś sztucznym. Całość nie jest nie do zniesienia, aczkolwiek czuję duży zawód. Liczyłam na porządną dawkę masła, wanilii i przyprawy korzennej, a dostałam to...Szkoda. Mam tylko nadzieję, że pozostałe świeczki okażą się być bardziej trafne i naturalne. Tych tealightów niespecjalnie polecam.

Ocena: 4/10

sobota, 6 grudnia 2014

Zakupy w Goodies :)

Jak co roku o tej porze większość sklepów internetowych zachęca klientów do zakupów z powodu darmowej wysyłki. Ciężko się nie skusić, szczególnie, że koszt takiej wysyłki w moim przypadku to cena równa przynajmniej jednemu woskowi, a czasem i dwóch. Wyjątkowo nie robiłam dużych zakupów bo do koszyka wpadły tylko 3 woski nad których wyborem głowiłam się przez dobre pół godziny.  I choć przesyłka ta przyszła do mnie już wczoraj, dopiero dziś prezentuje Wam moje woskowe maleństwa. :D
November Rain, zapach na który skusiłam się przez Iriis i jej bloga, a także posta zapachowego. Musiałam przypomnieć sobie co takiego kiedyś widziałam w tym wosku :)
Bermuda Beach, wosk, którego ostatnie okruszki palą się dziś w moim kominku. UWIELBIAM! Dla tych którzy nie znają, przypomina Pink Sands. :)
Wild Fig, chyba jedyny wosk z poprzedniej kolekcji Q3, którego nie miałam okazji wypróbować



W najbliższych czasie czeka mnie już tylko jedna przesyłka, z woskami od Busy Bee i jednym olejkiem i mając taki zapas, w pełni będę mogła poświęcić się typowo zapachowym postom.

P.S. Wczoraj na blogu doszło do jakiegoś problemu natury technicznej i wszelkie komentarz, które były wtedy wysyłane straciłam bezpowrotnie. :( Z góry za to przepraszam!

piątek, 5 grudnia 2014

Kominek w zimowe wieczory :)

Na dworze robi się coraz zimniej i szybciej zapada zmrok, a mniej słońca to mniej radości :(. Na szczęście te chłodne jesienno-zimowe wieczory umila mi mój kominek i zapachy jakie się z niego unoszą... :D

Mój kominek z topiącym się zapachem Ghostly Treats od Yankee Candle:
 


A u Was? Jak kominek nastraja Wasze wieczory? Jeśli macie ciekawe zdjęcia kominka wieczorną porą, chętnie wstawię je pod spodem z Waszym imieniem (linkiem do bloga) by obiegły "świat" i umiliły innym, ten zimny, aczkolwiek magiczny okres. :) Koniecznie napiszcie jakie woski się w nim topią! :)

czwartek, 4 grudnia 2014

Rok 2015 i -25% na Yankee :)

Poszperałam, poszperałam z ciekawości na temat promocji. Rok się kończy i zaczyna się nowy, więc szykują się nowe obniżki miesiąca u Yankee Candle z których korzysta większość zapachomaniaków. Udostępniam, żeby pomóc łatwiej zaplanować sobie woskowe zakupy po niższych cenach, co zazwyczaj cieszy nasz portfel.
Który zestaw preferujecie najbardziej?


GRUDZIEŃ
 CHRISTMAS MEMORIES + SNOW IN LOVE
STYCZEŃ 2015
 CHAMPACA BLOSSOM + GARDEN SWEET PEA
LUTUY 2015
WEDDING DAY + SWEET STRAWBERRY
MARZEC 2015 
 LOVELY KIKU + WHITE GARDENIA
KWIECIEŃ 2015
 SICILIAN LEMON+ORANGE SPLASH
MAJ 2015  
A CHILDS WISH + SOFT BLANKET
CZERWIEC 2015 
 VANILLA CUPCAKE + SWEET APPLE 


U mnie chyba luty i maj wygrywają bo cała reszta to kwiatowe zapachy. :)

wtorek, 2 grudnia 2014

Zmiana i post na sugestie :)

Ostatnio niewiele wpisów odnośnie wosków, jak pewnie widzicie, ale te codziennie topią się w moim kominku. Gdy tylko w łapki wpadnie mi jakiś nowy zapach o którym zechcę napisać z pewnością pojawi się na blogu, a w planach już przygotowany sampler Warm Breeze od Yankee Candle (zapach niestety niedostępny w Polsce), ostatni z mojej amerykańskiej kolekcji. Dzięki darmowej wysyłce niedługo w moim domu powinny się także pojawić nowe, nietypowe maleństwa, a niektóre z nich w łapkach będę mieć po raz pierwszy, więc grudzień zapowiada się bardzo aromaterapeutycznie (jeśli w ogóle takie słowo istnieje). Sama jestem ciekawa ich zapachów!

W związku z tym, że blog ten głównie oscyluje wokół recenzji samych zapachów (wosków, olejków...) stworzyłam możliwość kontaktu, widoczną po prawej stronie w pasku bocznym po przesunięciu widoku ekranu na dół. Myślę, że to pomoże odpowiedzieć na wiele pytań, niekoniecznie związanych z danym zapachem. Dodatkowo, jeśli macie jakieś sugestie odnośnie prowadzenia bloga, jego zmian czy tym podobne, śmiało możecie je umieszczać pod tym właśnie postem, do czego będzie od teraz służył, to pomoże uporządkować pewne informacje i oddzielić woski od całej reszty. :D

Dziękuję także tym co sugerują mi jak prowadzić blog lepiej i wiernie czytają moje posty! To bardzo podnosi na duchu! :) Dziękuję Iriis, która tak wiele mi pomogła w wielu blogowych sprawach! :)

Na koniec... tak jak już wspomniałam, u mnie woski wciąż się topią, w większości jednak są to rozpoczęte partie, które staram się wykończyć. Ostatnio też mam nawał pracy zarówno jako mikrobiolog jak i pracownik pozostałych miejsc prac. Obecnie jestem w trakcie załatwiania ważnych dokumentów do badań, do tego dochodzi wiele innych rzeczy, a nie chciałabym wstawiać recenzji na szybko, na (jak to się potocznie, ale dosadnie mówi) "odwal się". Ten blog i dzielenie się z wami moimi wrażeniami zapachowymi sprawia mi przyjemność i nie chcę, żeby przez pośpiech coś się zmieniło. Ponadto wciąż dopalam Ghostly Treats od Yankee, a nie jestem nawet w połowie i dopóki go nie spalę, nie odpakuję nowego wosku. Dzięki temu nie będzie mi przybywać odpakowanych zapachów, których mam już pod dostatkiem.

Na zakończenie kilka cennych rad i uwag, które są wynikiem mojej ponad rocznej intensywnej (choć z przerwami) "współpracy z zapachami":
  1. "Ten zapach kiedyś mi się podobał, teraz jest inaczej": Nie polecam trzymać wosków jako produkty kolekcjonerskie. Wiem, że to kusi, sama też lubiłam mieć każdy pod ręką, gdybym w danej chwili miała na któryś ochotę, ale odeszłam od tego jakiś czas temu. Woski szybko tracą swoją ważność zapachową po odpakowaniu i łatwo się mieszają. Po dwóch miesiącach trzymania odpakowanych wosków razem, wszystkie przeszły swoim zapachem i większość była na zmarnowanie. :( Wyjątkiem są dobrze zapakowane Kringle, ale i te wietrzeją... z czasem. Rada: woski się pali, a nie trzyma w szufladzie! :D Ciągle jest coś nowego, więc zawsze będzie ciekawie!
  2. "Mam świeczkę, która nie pachnie!" Jeśli macie świeczki które nie pachną, a miały, to pokruszcie je do kominka - u mnie ten patent zawsze działa i w większości przypadków okazuje się, że świeczki jednak pachną (nawet tanie TeaLighty, które do tej pory były tylko ozdobą). :)
  3. "Jak usunąć wosk szybko i łatwo?" Jeśli chcemy pozbyć się wosku z kominka wystarczy położyć na niego kostkę lodu i po kilku minutach podważyć ją końcem noża. Wosk sam odejdzie. Nie polecam wkładać całego kominka do zamrażarki - ten sposób skutkuje, ale w kominku dochodzi do mikropęknięć pod wpływem nagłej zmiany temperatury i kominek może po pewnym czasie popękać.
  4. "Mam wosk, który mi się nie podoba": Jeśli macie woski które uważacie za słodkie, za mdłe lub zbyt intensywne, wymieszajcie je z innymi. W ten sposób z wosku którego nie chcecie, możecie otrzymać całkiem ciekawy i do tego nowy zapach. Polecam mieszanki ciasteczek z owocami (zapachów słodkich z owocowymi).
  5. "Mój wosk pachnie świeczką lub się nie topi". Wysokość kominka ma znaczenie. Jeśli będzie zbyt niski, wosk może zacząć się palić lub wydawać nietypowe, stearynowe zapachy. To samo jest z olejkami. Zbyt wysoka temperatura może spowodować gotowanie się olejku i jego "strzelanie", to ten sam efekt jak w przypadku patelni z olejem i kropelką wody. Zdarza się też tak, że wosk się nie topi na brzegach, a tylko środek jest rozpuszczony - to najprawdopodobniej wina temperatury pomieszczenia. Zimą na oknie i w niektórych pomieszczeniach jest chłodniej i wymiana ciepła zachodzi intensywniej, wosk się nie stopi. Wystarczy pod świeczkę podłożyć nakrętkę od słoika by wszystko wróciło do normy.
  6. "Mój wosk nie pachnie lub pachnie dziwnie, a zawsze byłam zadowolona z tej firmy" - Czasami się zdarza, że dostanie nam się felerny wosk, źle zmieszana partia, wosk był źle przechowywany, źle był transportowany lub zwyczajnie jest zbyt stary (woski nie mają daty ważności). Czasami warto zrobić drugie podejście bo może się okazać, że wosk pachnie zupełnie inaczej i nasz poprzedni maluszek był felerny. Osobiście miałam takie sytuacje, stąd też różnice w niektórych opiniach. :)
Na razie to tyle, jeśli jeszcze coś mi się przypomni dopiszę do postu. Mam nadzieję, że moje rady wydadzą się Wam cenne! :)

Życzę udanego, pachnącego wieczoru wszystkim zapachomaniakom. U mnie właśnie topi się Bermuda Beach (siostra bliźniaczka ukochanego Pink Sands), a u Was co dziś pachnie? :D