sobota, 27 grudnia 2014

Wosk "Christmas Memories" Yankee Candle

Święta, święta i po świętach... Pomimo tego, że świąteczny szał już za nami, mi wciąż pozostało wiele zimowo-świątecznych zapachów do kominka. W tamtym roku dominowały w moich zbiorach korzenne przyprawy, cynamon, miód i ciastka. W tym postawiłam na bardziej mroźne klimaty, żeby zrekompensować sobie brak śniegu. Kiedy jednak dzisiaj temperatura spadła znacznie poniżej zera, przyszedł czas na stopienie w kominku wosku Christmas Memories, chyba najbardziej świątecznego z wosków od Yankee. :)


Christmas Memories to najmocniejszy wosk z jakim miałam do tej pory do czynienia. Już po kilku chwilach od odpalenia kominka zapach rozszedł się po wszystkich pokojach na parterze, docierając w każdy ich kąt. Zapach na zimo jak i na ciepło praktycznie niczym się nie różni. Jest intensywny, przyprawowy, słodki, choć nie mdły. Z początku sprawia wrażenie ostrego, ale z czasem nieznacznie łagodnieje, tworząc bardzo rozgrzewającą mieszankę zimową. W zasadzie to nie do końca wiem z czym mi się kojarzy. Nie jest to ani czysty zapach pierników, ani grzanego wina czy przyprawy korzennej. Mam wrażenie, że czuję w nim cynamon, ale taki już po upieczeniu, nie czysty, sproszkowany z torebki. W zasadzie, to kompozycja najbardziej przypomina mi ciasto korzenne z dużą ilością orzechów włoskich i cynamonu, mocno spieczone i dopiero co wyjęte z piekarnika. Z czasem, wśród tych wszystkich intensywnych aromatów, pojawia się słodycz i zapach karmelu na prażonych bakaliach, bardzo podobny do tego jaki znam z Salted Caramel. Wosk idealny dla maniaków ostrych przypraw i mocno doprawionych ciast. Ja mam podzielne zdanie. Z pewnością nie zniosłabym tego zapachu gdyby na dworze było odrobinę cieplej, jest zbyt mocny. Poza tym jak dla mnie, za mało w nim delikatności, a za dużo spieczonego ciasta. Jak mam być szczera, to po wrzuceniu do kominka wcale nie przypadł mi do gustu. Potem, kiedy odrobinę złagodniał i przeszedł słodyczą był sympatyczniejszy i nawet było w nim coś, co polubiłam. Niemniej jednak, nie jest to chyba mój faworyt, choć mojej mamie bardzo przypadł do gustu i uznała go za przyjemny, ciasteczkowy. :) Woskowi z pewnością trzeba dać czas na złagodnienie w kominku. Wtedy jest nawet całkiem znośny ;). Plus za piękną świąteczną naklejkę.

Ocena: 6/10

4 komentarze:

  1. Po Twoim opisie ten mocny, korzenny zapach poczułam aż u siebie...
    Chyba raczej nie dla mnie:).
    W prezencie otrzymałam red apple wreath i trochę aż się boję go rozpalić ze względu na ten obecny cynamon ;)

    Pozdrawiam:) U mnie post się tworzy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z niecierpliwością czekam! :D Twoje posty zawsze poprawiają mi humor! :)
      Red Apple Wreath nie jest jeszcze taki zły :). Moim zdaniem (z tego co pamiętam) to najbardziej czuć w nim jabłka, cynamonu nie pamiętam, aczkolwiek nigdy go nie topiłam. :)
      A Christmas Memories to prawdziwy świąteczny killer! :D

      Usuń
    2. Dziękuję ;* Cieszę się, że poprawiam humor swoimi wpisami :)

      No to mnie uspokoiłaś! Nie lubię takich świątecznych cynamonowych killerów ;P Może w jakiś bardzo mroźny dzień wypróbuję Red apple wreath, ale na razie mam inne propozycje w kolejce :))
      Dzisiaj wypaliłam YC Sugared Apple, WW Tranquili Tea, WW Beach Board :) Hurra!
      Mój kominek od kilku dni rozpalony na okrągło! Trzeba w końcu wypalić spory zapas , który mam w zapachowej spiżarni ;P

      Usuń
    3. Super! Ja spalam od kilku dni świece Sweet Raspberry i jeszcze trochę mi zostało.

      Usuń