Teoretycznie nie powinno się zaczynać od wad, jeśli większa część opinii jest pozytywna, ale czy wtedy ktoś zwróci na to małe potknięcie uwagę? Podobno nasz mózg po kilku faktach zaczyna je zwyczajnie pomijać, nie dopuszczając do głębszej świadomości. Dlatego powiem to od razu. Nie lubię buteleczek z Vera-Nord. Nie mam zielonego pojęcia kto wpadł na pomysł produkcji tak niepraktycznych "lejków", ale żeby wytrząsnąć choć jedną kropelkę trzeba się sporo namachać. Wypróbowałam już kilka (żeby nie powiedzieć wiele, bo samo "wiele" to wartość mocno względna) i z każdym była ta sama sytuacja. Dodatkowo przychodzi taki moment, że na dnie zostaje kilka kropel, których za żadne skarby nie jestem w stajnie wyciągnąć. To a propos wad. A teraz trochę z innej beczki. Z Very-Nord korzystam od niedawna, od kiedy okazało się, że jest firmą Polską i do tego produkuje bardzo dobrej jakości, naturalne olejki z których mogę korzystać wszędzie, nie tylko w kominku. Są zdrowe i oprócz walorów zapachowych, które nie ukrywam cenię najbardziej, ma też swoje "lecznicze" właściwości. Ponadto zaczęła kręcić mnie możliwość tworzenia własnych, ulubionych kompozycji i kombinowania z "kociołkiem". W planach mam już jeden zapaszek, do którego odtworzenia potrzebowałam kilka czystych nut, a dziś przedstawiam Wam jeden z czystych składników, z którym warto zapoznać się najpierw. :)
Olejek dostałam na urodziny od Iriis, która dzięki temu, że bardzo uważnie słucha, podarowała mi wspaniały prezent, który sprawił mi wiele radości. Idealnie zapełnił "półkę" w mojej wyobraźni i "dziurę" w chciejstwach na ten okres. :) Jeden krok do przodu... Dziękuję!
Do testowania olejków używam bezzapachowych wosków. Dzięki temu nie muszę się martwić tym, że za chwilę olejek zacznie się palić z braku wody w miseczce, co wcześniej kilkakrotnie mi się zdarzało. Jest to główny powód tego, że sam zapach rozkręca się u mnie bardzo długo. Na zimno Białe Piżmo jest mocne, intensywne, a jednocześnie rozbudowane. Kojarzy mi się przede wszystkim z czystością, z praniem, z mydłem i płynem do płukania. Nie jest to zapach typowo proszkowy, ostry, ale niejednej osobie skojarzy się z właśnie z mydlinami. Po podgrzaniu w kominku po pokoju delikatnie roznosi się jego zapach. Przy 15 kroplach czuć go dosyć intensywnie, aczkolwiek nie nachalnie. Co ciekawe sam aromat kojarzy mi się troszeczkę z moim ulubionym Bursztynowym Szlakiem z którym swoje pierwsze randez-vous miałam wczoraj (notabene przepadłam i zupełnie się zakochałam). Jest w nim coś głębokiego, pomimo swojej czystej, świeżej nuty. Bardzo mi się spodobał i już wiem, że będzie częstym dodatkiem do moich "magicznych" kompozycji. Doskonale relaksuje i wprowadza w błogi nastrój. Polecam, nie tylko z powodu jakości, ale także z samego zapachu, łagodnego, ciepłego, a jednocześnie rześkiego. Bardzo dobry olejek. :)
Ocena: 8/10
Zgadzam się.. ciężkie wydostanie olejku z buteleczki jest jedyną, ale wielką wadą Very Nord. Dzisiaj nie źle się siłowałam w pracy, żeby coś z niego wydostać :((
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiłam z tym zapachem. Na zimno pachnie tak sobie wg. mnie, ale po jego rozgrzaniu zmienia swoje oblicze. Fajnie, że te naturalne olejki nie są tak drogie i dzięki temu możemy poznawać na zimno składniki dodawane w aromaterapii. Coraz bardziej ta nasza pasja się pogłębia :)
Czekam na więcej Twoich magicznych kompozycji w kociołku i na stworzone przez Ciebie nazwy Twoich aromatycznych eliksirów ^^
Dziękuje za wyróżnienie w poście ;*
~Ubolewam, że nie mogę nigdzie znaleźć olejku o zapachu soli morskiej... :(
~ Skąd bierzesz bezzapachowe woski?:P
Soli morskiej nie widziałam, ale jest Ocean i Morski. Czysty zapach też ma coś w sobie.
UsuńJeśli chodzi o bezzapachowe woski to korzystam z tego co pozostaje w czystych tealightach. Zgarniam to i topie w kominku dodając olejki. Fajne wykorzystanie produktów, które teoretycznie idą do wyrzucenia. :)
Kompozycja z kociołka już niedługo. Mam wszystkie składniki, których szukałam. Wprawdzie będzie to odtworzenie jednego z moich ulubionych, dawno wycofanych zapachów, ale nie mogłam się powstrzymać by nie sprawdzić czy mi się uda. :)
Ciekawy sposób palenia olejków z woskiem.
OdpowiedzUsuńZupełnie przypadkiem na to wpadłam, kiedy pokroiłam do kominka świeczkę i ta nie pachniała. Postanowiłam dolać do tego olejku i tak jakoś już zostało. Od tamtego czasu nie korzystam z wody, tylko z resztek po podgrzewaczach. :)
UsuńŚwietny pomysł z tym woskiem, ja mam przykre wspomnienia z olejkami. Kiedyś, nie wiem, czy nalałam za dużo olejku, czy za mało wody, ale zawartość kominka dosłownie wybuchła, tworząc na suficie tłuste plamy, ciężko to było nawet zamalować :) Co do zapachu, to uwielbiam zapach piżma :)
OdpowiedzUsuńTo normalna reakcja. To samo dzieje się kiedy na gorący rozgrzany olej na patelni wrzucimy kilka kropel wody. Zacznie strzelać i pryskać. Najwyraźniej kominek był za niski i woda z olejkiem osiągnęła za wysoką temperaturę, też miałam tak z jednym. Używanie wosków sprawia, że nie mamy tej gigantycznej różnicy we właściwościach chemicznych związków, poza tym ja mam go sporo po paleniu tealightów, zawsze jakiś na brzegu zostanie i można go potem wykorzystać. :)
Usuń