To trzecie z mojej kolekcji tealightów jakie kupiłam na giełdzie. Zauroczyła mnie okładka, byłam ciekawa interpretacji zapachu, więc kupiłam. Cena nie była wysoka, więc mogłam sobie na to pozwolić. :)
Niestety, kolejny niewypał. Tealighty pachną, ale tak delikatnie, że zapachu praktycznie nie czuć. Nie wiem czy jest to wina tego, że zwietrzały i należy je palić zaraz po zakupie, ale czuję ogromny niedosyt. Wierzyłam, że tym razem się uda, szczególnie, że byłam ciekawa tej kompozycji, a tu nici... Jedyna ich zaleta to fakt, że teraz mogą posłużyć jako tealighty do mojego kominka. Nie polecam tej "sztuki"... :(
Ocena: 1/10
A wiesz, że ostatnio myślałam o tych podgrzewaczach z koniem na okładce? :P
OdpowiedzUsuńŚwieczuszki na pewno Ci nie zwietrzały, po prostu są felerne i nie warto ich kupować. Szkoda kasy, lepiej zainwestować te z Biedronki i ostatnio odkryłam (a raczej mój narzeczony na zakupach w polo markecie ;p) podgrzewacze z firmy deko lights, które produkuje firma Bispol. Są bardzo wyczuwalne :)
Ja w ogóle nie kupuję zapachowych Tealightów - nigdy nie czuję ich zapachu więc uznałam, że szkoda kasy. Kupuje tylko te bezzapachowe do kominka :)
OdpowiedzUsuńJa je topie w kominku jak woski i czasami to działa. Te były chyba zwietrzałe...
Usuń