czwartek, 19 marca 2020

"Salted Caramel" czyli bezpieczne kalorie na poprawę nastroju

Yankee Candle chce zrobić kolejny krok na przód... szkoda tylko, że w stronę przepaści. Najpierw zmiana naklejek i nadruków, które już średnio przypadły mi do gustu (dziękować, że jednak etykiety po części pozostały po staremu), a teraz doszły mnie informację, że woski w postaci tart zostają wycofane! Tak, to nie żart. Będąc dziś na aromatycznych zakupach w mydlarni dowiedziałam się, że tarty wyszły z obiegu, a w przyszłym roku ich formę zastąpią olbrzymie plastikowe opakowania z paskudną etykietą, która nawet nie przyciąga wzroku. Co więcej Yankee większość zapachów wycofa i zostawi tylko dobrze sprzedające się klasyki... Wrrr! Podminowana tym faktem, wróciłam do domu z nadzieją na poprawę nastroju. A na doła najlepsze są smakołyki, szczególnie te najbardziej kaloryczne. A skoro tarty mają wyjść z obiegu, czemu nie korzystać z nich pełną gęba i połączyć  jedno z drugim? No i tak w kominku wylądował Salted Caramel. :)



"Co tak śmierdzi?" - to były pierwsze słowa mojego nieświadomego chłopaka, kiedy w pomieszczeniu zaczął rozchodzić się aromat "słonego karmelu". Przynajmniej szczere. Salted Caramel faktycznie niewiele przypomina słony karmel jaki znamy z deserów. O ile świeca o tym samym zapachu faktycznie pachnie mieszanką mleka i palonego cukru, tak wosk nieco skręca w bardziej słoną, suchą i spieczoną jego wersję. Nie jest tak gładki i kremowy, a co za tym idzie mniej apetyczny. Niemniej jednak ja chyba mam do tego zapachu ogromny sentyment. Może kanciasty, może nieco ostry i ekspansywny (mocą może zabić) i gdzieś tam pachnie jak mocno uprażone paluszki zanurzone najpierw w cukrze, a potem obficie posypane solą, ale to i tak jeden z pierwszych wosków od Yankee jakie poznałam i to one wprowadziły mnie w ten świat i zaczęły rozpieszczać. Dziś tęsknie, paląc ostatnią karmelową tartę i nawet doceniam te nieco apetyczne, a nieco wytrawne nuty. Ma w sobie coś co można lubić, choć fani karmelowej słodyczy mogą być zawiedzeni.

Ocena: 8/10

4 komentarze:

  1. Oj nie, moja trauma zapachowa, chyba największa jak dotychczas :D
    PS Super, że znowu wrzucasz posty, uwielbiam czytać Twoje recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he :D Dziękuję! Ostatnio mogłam odetchnąć, więc i więcej ochoty na przyjemności. A woski się nie nudzą. :)) Do Ciebie też zaglądam i chętnie czytam. Piękne recenzje.

      Usuń
  2. Nie zupełnie by mi przypadł do gustu ten zapach.. ;)

    OdpowiedzUsuń