sobota, 25 marca 2017

Wosk "Coconut Bay" Yankee Candle

Marzą mi się wakacje, tak gdzieś daleko, pod palmą, na pięknej piaszczystej plaży, nad turkusową wodą. Tęskno patrzę na wszystkie oferty z biur podróży. Niestety, na razie nie zapowiada się chwila wolnego, a urlop wydaje się być bardziej odległy niż Honolulu od Warszawy. Nie ma jednak takiej magi, która nie mogłaby osłodzić mi tych nieco chłodnych, pierwszych dni wiosny w Polsce. Tą magią są przecież moje niezastąpione Yankee. Wystarczy odrobina wyobraźni, chwila relaksu wieczorem i ...? Pora wprowadzić na bloga nieco tropikalnych, radosnych klimatów! Gotowi? :D



Wosk po którym nie spodziewałam się aż takiej mocy. Pomimo jego delikatnego charakteru, daje czadu, a jego siła jest przeogromna. To przede wszystkim kokos. Mleczny, kremowy kokos, otulony rajskimi przyprawami. Przypomina mi trochę inny wosk, mianowicie Ginger Dusk. Znacie? Ten jest jednak bardziej spokojny, brak w nim cytrusów, pojawia się natomiast namiastka bryzy, lekkości, wiatru? Jest nieco elegancki i faktycznie może przywodzić na myśl wylegiwanie się na plaży. Pachnie nieco jak drinki serwowane przez animatorów na karaibskiej plaży. Zamknięta w łupinie kokosa, woda kokosowa z rumem i lodem. Tak, to jest ten zapach! :D Do tego leniwie szumiące nad głowami palmy, zapach morza... No czego chcieć więcej? Was zostawiam z tym rajskim obrazem, a ja uciekam delektować się aromatem kokosowego drinku. Cheers! :D

Ocena: 9/10

niedziela, 12 marca 2017

Wosk "Angel's Wings" Yankee Candle

Choroba mnie zmogła i położyła do łóżka na cały weekend. Ale w sumie, pomimo ogólnego stanu zdrowia, to chyba nie mogę narzekać. Odpoczęłam, poczytałam książkę, którą odkładam i odkładam no i miałam czas na... woski! :D Oj tak, kiedy leżę w cieplutkim łóżeczku, to nic tak nie nastraja pozytywnie jak cudowny zapach dookoła. :) Skorzystałam też z zapasów jakie nagromadziłam i do kominka wrzuciłam coś nowego. Ciekawi mojej opinii?



Angel's Wings to niezwykle delikatny i subtelny wosk. Jest słodki, ale nie mdły i sztuczny. Przypomina mi nieco mój ukochany Sugared Apple, z tą różnicą, że brak mi w nim aromatu jabłek, a sam zapach jest znacznie bardziej stonowany i mniej ekspansywny. Dla mnie to nic innego jak aromat cukru pudru z odrobiną waniliowego tła, niby totalny słodziak, a jednak tak dobrze wykonany, że wręcz elegancki. Czy tak właśnie pachną skrzydła anioła? Czemu nie? Jest ciepło, przytulnie, elegancko, bezpiecznie. Bardzo udany wosk! :)

Ocena: 9/10

niedziela, 5 marca 2017

Wosk "Berry Trifle" Yankee Candle

Dawno mnie tu nie było, można by napisać, że lata świetlne, gdyby nie fakt, że pojęcie to odnosi się do odległości nie upływu czasu. Nie znaczy to jednak, że mój kominek stał sobie przez ten czas bezczynnie. Oj nie. Od czasu do czasu pracował w pocie czoła, dopalając resztki wosków, które pozostały mi z poprzednich testów. Dziś jednak doczekał się kolejnej premiery i jak zawsze standardowo powróciłam do Yankee. Od niedawna widnieje już nowa kolekcja  czterech wosków, ja natomiast pozostaje jeszcze w tematyce odrobinę zimowej, owocowej, apetycznej. Macie ochotę na takie słodkości? Jeśli tak, to zapraszam. :)


Fanką owocowych nut to ja raczej nie jestem. Jakoś nigdy nie przemawiały do mnie do tego stopnia, bym miała je pokochać. I tak też stało się tym razem. Zapach owszem, ładny, słodki, owocowy, ale nic poza tym. Ani nie czuję tu jakoś wyjątkowo prawdziwych soczystych malin, ani wyraźnych nut kremu, bitej śmietany czy podobnych dodatków. Jeśli miałabym porównać ten zapach, to najbliżej mu do lekko kwaśnego kompotu żurawinowego, wykonanego na bazie zagęszczonego, ulepkowatego soku. Coś mi tu nie gra, nie tak wyobrażałam sobie ten apetyczny deser. Niemniej jednak kompozycja sama w sobie jest przyjemna, choć miłości tu nie będzie. Zdecydowanie preferuję inne nuty. Fanom żurawiny, jednak polecam, wosk odrobinę podobny do Cranberry Ice. :)

Ocena: 6/10

środa, 25 stycznia 2017

Wosk "Oud Oasis" Yankee Candle

 Dawno mnie nie było. No cóż, trochę ostatnio jestem zapracowana. Nie mam czasu na palenie wosków, bo kiedy przychodzę do domu, to marzę jedynie o śnie. Dziś wieczorem jednak miałam chwilę czasu tylko dla siebie i w końcu udało mi się odpakować wosk na który czaiłam się już od dłuższego czasu. Ostatnio przechodzę fascynację perfumami z oudem i choć wiele firm miesza go ze znienawidzoną przeze mnie różą ;p, to i tak testuję kolejne i kolejne. :) Z jak z odwzorowaniem tego zapachu poradziła sobie Yankee Candle? Jeśli jesteście równie ciekawi co ja, to zapraszam do dalszej części postu. :)



Głęboki, zmysłowy, słodki, gęsty. Wosk cudowny, idealny na tę porę roku. Nadaje przytulności, ciepła i charakteru naszym pomieszczeniom. Rozchodzi się doskonale, jest intensywny, ale nie męczący. Czy ma coś wspólnego z oazą? Może i tak. Jest w nim coś bliskowschodniego, gorącego, namiętnego, jak późny, przygasający, upalny zmierzch gdzieś na pustyni. Jest słodki, a jednocześnie dystyngowany, nie ma w sobie nic z cukierkowego ulepku. Nie miałabym nic przeciwko gdybym znalazła perfumy o takim zapachu. Z powodzeniem nosiłabym je na gorące, letnie wieczory lub chłodne jesienne dni. Bardzo kobiecy, a jednocześnie uniseksowy zapach. Idealny do sypialni na wieczór. Jeden z faworytów. :)

Ocena: 10/10

niedziela, 8 stycznia 2017

Wosk "All Is Bright" Yankee Candle

Za oknem ściska mróz! Jest biało, zimno, a drobne kryształki skrzą się w światłach słońca i księżyca w zależności od pory dnia. Ach... chwyciła mnie jakaś melancholia :D. Ale spokojnie. Wosk, który Wam dzisiaj zaprezentuje powinien nieco rozgrzać i ożywić atmosferę. Miałam okropny dylemat co wrzucić do kominka. Marzył mi się jakiś test, ale nic z gatunku świątecznego (chwilowy odwyk od zimowych wosków nadal trzyma), ale z drugiej strony nic typowo tropikalnego czy letniego. I chyba znalazłam taki ideał. Co prawda jest to zapach przeznaczony na okres świąteczny, ale sam aromat jest raczej żywy i niewiele ma wspólnego z korzennymi kompozycjami. Czy spełnił nadzieje jakie w nim pokładałam? :) Zapraszam! :D



Wąchając ten wosk na zimno miałam nieodparte wrażenie, że gdzieś już to było. Aromat znajomy, lekko cierpki, niby cytrusowy, ale to jednak nie to. Nie wiem czy znacie, ale jest taka roślina. Zapachem przypomina nieco czarną porzeczkę w połączeniu z cytrusami. Nazwa mi jednak wypadła z głowy, więc musicie mi to wybaczyć ;). I ten wosk właśnie taki jest, żywy, rześki, a jednocześnie ciepły i słodki niczym przypudrowane cukrem łakocie. Czuć wyraźnie tą cierpkość, jakby żywiczność, ale wszystko jest jednak gładkie i kremowe. To taki bardzo radosny, "jasny" zapach, więc jednak nazwa całkiem nieźle wpasowała się w klimat wosku. Z powodzeniem rozgrzeje domową atmosferę i ociepli klimat pomieszczenia. Bardzo udana kompozycja, choć tak jak napisałam powyżej, nuty jakby znajome. Chętnie wypalę go w ciągu najbliższych chłodnych dni. Całkiem dobrego dokonałam wyboru ;).

Ocena: 8/10

wtorek, 3 stycznia 2017

Wosk "Blue Summer Sky" Yankee Candle

Zima dopiero zaczyna nas "rozpieszczać". Już dzisiaj zapowiadali spadek temperatury i opady śniegu, które mają utrzymać się do końca stycznia. Zapowiada się biało i mroźnie. Pomimo takiej prognozy, myślę optymistycznie. Święta sprawiły, że w tematykę zapachową wkradła się lekka nuda (no bo ile można słuchać o przyprawach korzennych i świerkowych kompozycjach :P). Dlatego postanowiłam ożywić trochę mój zapachowy repertuar i włożyć trochę życia i radości w te szare dni. Więc dziś zupełnie nie zimowo! Kto ma ochotę na odrobinę lata, na wspomnienie wakacji, beztroski, ciepła? Jeśli chodzą Wam po głowie takie klimaty, to zapraszam na chwilową odwilż na blogu w wykonaniu Yankee. :)



Nie jestem fanką kwiatowych zapachów. Dla mnie kwiaty są zbyt proste i oklepane. Dobrze brzmią jako dodatek do perfum czy  niezobowiązujący zapach na przyjazd gości, ale kiedy sięgam po woski dla siebie celuję raczej w bardziej doprecyzowane kompozycje. Yankee jednak po raz kolejny udowadnia mi, że się mylę i że ich kwiatowe zapachy nabierają nowego wymiaru. W tej kompozycji czuję wyraźnie łąkę ogrzaną słońcem. Jest ciepło, przytulnie, beztrosko. W tle czuję też duże pokłady miodu, kojarzącego się z nektarem. Osładza to aromat wosku, ale jednocześnie sprawia, że nie jest on mdły, a nadal zachowuje świeżość i lekkość. Wosk faktycznie przywodzi na myśl leniwe wylegiwanie się na słońcu pod błękitnym niebem w wakacyjne dni. W koło latają pszczoły, zapylając kwiatki, a ja opalam się na słońcu, czytając jakąś dobrą powieść. Piękny, realistyczny zapach zamknięty w błękitnej tarteletce. I tylko szkoda, że tak ciężko go dostać. Polecam!

Ocena: 8/10

niedziela, 1 stycznia 2017

Wosk "Peppermint Cocoa" Kringle Candle

 Witam Was w ten nowy rok 2017. Jeśli jeszcze ktoś się nie zorientował, to mamy 1 stycznia! :D Ach, jak ten czas szybko leci. Jeszcze nie tak dawno temu świętowaliśmy nadejście roku 2016, a mamy już kolejny rok za sobą. Niesamowite! Więc jeśli hucznie świętowaliście zmianę cyferki w kalendarzu, a teraz wygodnie wypoczywacie w swoich fotelach po szalonej nocy, to zapraszam na chwilę relaksu z Kringle Candle. Dziś będzie jeszcze odrobinę świątecznie, zimowo (no w końcu rozpoczęła nam się zima!), ale za to otulająco i relaksująco. Nie ma to w końcu jak odpoczynek z kubkiem gorącego kakao... a to jest wyjątkowe! Zapraszam! :)



Jeśli uwielbiacie pić smakowe wersje kakao, to ten zapach powinien być dla Was idealny. Dla mnie to nic innego jak miętowe kakao, które od czasu do czasu dostajemy od rodziny z Anglii. Kremowe, prawdziwe czekoladowe, naturalne, zapakowane w duże, usztywnione, papierowe opakowanie. Mniam! Nie ma nic lepszego na zimne dni, kiedy za oknem leżakuje śnieg. Zapach idealnie zrównoważony. Niezbyt intensywny, a w sam raz. Dosyć dobrze rozchodzi się po pomieszczeniu i nadaje mu lekko kuchenny, a jednocześnie odrobinę mroźny charakter. Baaardzo apetyczny! Cudna mieszanka gorzkiego kakao z miętą. Kompozycja najlepsza na tą porę roku! :)

Ocena: 9/10