wtorek, 19 lutego 2019

Zimowy romans choinki i pomarańczy w wosku "Aromatic Orange & Evergreen" od Yankee Candle

Ostatnio nie często zdarza mi się sięgać po woski choinkowe. Zima pomału chyli się ku końcowi, a ponadto mam wrażenie, że większość iglaków w woskach czy świecach jest niezwykle podobna. Dotychczas tylko Apple & Pine Needles od Yankee wybiło się z typowo choinkowych, zimowych zapachów, ale wosk ten okazał się dla mnie nie lada koszmarkiem, pachnącym starym rosołem z nutą maggi. Fuj! Po tej traumie przez jakiś czas dałam sobie spokój, by po roku poznać piękno prawdziwie iglastych aromatów. I tak do dziś dnia jestem ich fanem. A w związku z tym, że ostatnio pogoda mocno nas dopieszcza i wiosna wchodzi do Polski małymi kroczkami, pora jeszcze na chwilę uchwycić te zimowe, rozgrzewające nuty, by potem aż do jesieni dać im wolne. ;) Jeśli więc jesteście gotowi na ostatni podrygi zimy w wykonaniu aromaterapeutycznym, to zapraszam do recenzji poniżej. :)



Jeśli macie dosyć typowo choinkowych zapachów i tak jak ja obawiacie się powtórki ze wspomnianego wyżej Jabłka z Igliwiem w wykonaniu Yankee, to ten zapach będzie idealny dla Was. Początek to dosyć mocno zaznaczona pomarańcza z takimi przyprawami jak anyż, cynamon i goździki. Później, z czasem wyłania się nuta choinkowa, która z każdą chwilą staje się silniejsza i dominuje nad cytrusami. Niemniej jednak pomarańcza gdzieś tam cały czas jest. Czuć jej słodki, soczysty sok, podbity korzennym goździkowo-anyżkowym chłodem. Niezwykła i bardzo oryginalna interpretacja zimowej zieleni w wykonaniu Yankee. Słodka, a jednocześnie niezwykle świeża. Lekka, a jednocześnie otulająca i rozgrzewająca. Yankee Candle zdecydowanie wie jak łączyć takie cechy i zaskoczyć nas czymś wyjątkowym. W tym wypadku jestem zdecydowanie na tak i Wam również polecam zapoznać się z tą kompozycją. Może okazać się Waszym zimowym strzałem w 10! :)

Ocena: 8/10

niedziela, 10 lutego 2019

Wosk "Dancing Dandelions" Goose Creek

Chyba nastał ten czas, kiedy doszło u mnie do przesycenia zimowymi, korzennymi i choinkowymi aromatami. Choć jesień i zimę uwielbiam i z ogromną radością witam wszelkie gęste, otulające zapachy, to jednak przychodzi ten moment kiedy pragnienie słońca i ciepła jest na tyle duże, że z radością witam wiosenne, a tym bardziej letnie woski. Co prawda, od jakiegoś czasu chodził za mną tropikalny zapach, coś z pogranicza Pink Sands lub Bahama Breeze, ale akurat woski prosto z wysp niezbyt zachęcały, wąchane przez folię, a na zimno Dancing Dandelions szybko skradł moje serce, więc wybór był prosty. Dla zmęczonych trwającą zimą zapraszam na iście letni, wakacyjny wosk od Goose Creek! :D



Dancing Dandelions to zdecydowanie letni zapach. Jeśli miałabym go przyrównać do czegoś co już znam, to najbliżej byłoby mu do Beach Walk od Yankee Candle. Jest w nim nuta wiatru, wody, rześkości, ale w porównaniu do wspomnianego wcześniej Spaceru po Plaży jest on nieco bardziej owocowy i soczysty. Zdecydowanie przywołuje na myśl środek lata, wakacje, schyłek dnia nad jakąś dużą woda. W tle pojawia się odgłos świerszczy, a my wychodzimy na pomost, żeby obejrzeć w tle zachodzące słońce. W drodze bierzemy dmuchawca, rosnącego nieopodal, a jego nasiona lecą daleko nad wodę, kiedy mocno w niego dmuchamy. Ach... rozmarzyłam się. Chyba tęsknie za wakacjami. Dla mnie właśnie tak powinien pachnieć Lake Sunset od Yankee, na którego przetestowanie wciąż czekam (lub jak kto woli, on czeka na mnie ;p). Jest dużo wiatru, odrobina wody, unosząca się w powietrzu, słodkie, letnie kwiaty i owoce, takie jak gruszki i arbuz. Kompozycja idealna gdy brak nam słońca i tęsknimy za wakacjami. Z pewnością przywoła najlepsze chwile i choć na chwilę rozpromieni te szare dni.

Ocena: 9/10

czwartek, 7 lutego 2019

Wosk "North Pole" Yankee Candle

Ostatnio stres w pracy trochę daje mi w kość. Na całe szczęście są jeszcze takie poprawiacze nastroju jak woski i świece zapachowe. Dziś przychodzę do Was z recenzją wosku, który leciał do mnie aż ze Stanów. Tak swoja drogą, to czy i Wam nie podobają się nowe formy etykietek czy tylko ja nie doceniam nowości i zmian idących z biegiem czas? ;p Ja pokochałam Yankee właśnie za ich etykiety, dopiero potem, gdy wrzuciłam pierwszy wosk do kominka, przepadłam. Już teraz wiem, że będę ogromnie tęsknić za tymi boskimi naklejkami i z niechęcią witam minimalistyczną grafikę. No ale cóż, w końcu zapach się liczy! :D A dziś będzie bardzo po mojemu. A co! Jak poprawiać nastrój to po całości, choćby na chwilę. :) Romans mięty i lukru, jedno z moich ulubionych połączeń. A jak wypadło globalnie? Zapraszam do postu poniżej!



Ten zapach jest boski! Cudowny, niesamowity, orzeźwiający, a jednocześnie słodki i apetyczny. Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać pochlebne epitety na temat tego wosku. Dla mnie to zrównoważony mix mięty pieprzowej i lukru do ozdabiania pierniczków. Jest nieco bardziej miętowy od znanego może niektórym Candy Cane Lane, ale moim zdaniem o niebo przez to lepszy. Oj, zdecydowanie wieje tu mroźnym powietrzem wprost z Laponii, choć nie brakuje też słodkich cukierków, które wysypują się z szuflady Św. Mikołaja. Kompozycja do zjedzenia. Apetyczna, nieco kuchenna, w której po czasie pojawiają się delikatne nuty biszkoptu. Coś niesamowitego! Najlepszy z  dotąd testowanych wosków miętowo-lukrowych i szkoda, że tak ciężko dostępny. Moc znakomita (a dziś mam lekki katar ;p). Z pewnością mogę go Wam polecić!


Ocena: 10/10