czwartek, 19 kwietnia 2018

Wosk "Bay Leaf Wreath" Yankee Candle

Czy Wy też czujecie już zbliżające się lato? Mówiąc szczerze, nawet nie wiem w którym momencie drzewa stały się soczysto zielone. Uwielbiam ten moment kiedy natura budzi się do życia. Kwiaty powoli rozkwitają, na bezchmurnym niebie pojawia się słońce, a temperatura wzrasta powyżej 20 stopni... Ale bez popadania w melancholię ;). Na dziś miałam dla Was recenzję zupełnie innego wosku (albo planowałam ;p). Ostatecznie wosk nie trafił do kominka. Z racji aury za oknem, wydał mi się zbyt ciężki i czeka, kiedy pogoda stanie się trochę mniej sprzyjająca. Myślę, że wtedy będzie idealny! Dziś przychodzę z recenzją innego, chyba już niedostępnego wosku, którego mówiąc szczerze dosyć mocno się obawiałam. A czy moje obawy okazały się słuszne?



Ci co mnie znają, wiedzą, że za zapachami cytrusowymi nie przepadam. Nie specjalnie lubię też aromat liścia laurowego. Można by się spodziewać, że ich połączenie tym bardziej nie przypadnie mi do gustu... a jednak! Owszem, nie mogę wrzucić tego wosku na listę ulubieńców, ale śmiało mogę stwierdzić, że kompozycja ta jest bardzo przyjemna. To przede wszystkim słodki, delikatny aromat, wosk zupełnie inny podczas palenia i mało przypominający wersję na zimno. W kompozycji czuję zieleń, ale taką bardzo słodką, wręcz "nektarową". Są gdzieś tam nuty ziołowe, a jeśli dobrze się wczuć, to od czasu do czasu doleci do nas drobny aromat mandarynki. I długo się zastanawiałam, gdzie czułam podobne połączenie. I w końcu do tego doszłam. Lucky Shamrock! Woski nie są identyczne, ale są bardzo zbliżone poprzez dużą zawartość zieleni. Dla mnie kompozycja udana i jestem mile zaskoczona. Mam nadzieję, że przede mną jeszcze wiele takich aromatycznych niespodzianek. ;) Jeśli macie jeszcze okazję go przetestować, to spróbujcie. Warto go poznać.

Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz