czwartek, 12 listopada 2015

Wosk "Golden Sands" Yankee Candle

Witajcie po krótkiej przerwie. W zasadzie recenzję tego wosku miałam Wam już przedstawić w  niedzielę, ale czasu było niewiele, a tydzień tak szybko zleciał, że nawet nie wiedziałam kiedy dobiłam do piątku. Został mi się jednak ostatni kawałek wosku i tak jakoś czekałam na odpowiednią chwilę by naskrobać o nim kilka słów od siebie. I tak czekałam aż do dziś, bo wieczór mogę zaliczyć do całkiem udanych. Przyszły w końcu moje nowe pędzle z Hakuro i to te puszyste maleństwa wprawiły mnie w tak dobry nastrój. Teraz jeszcze tylko czekam na paletę do konturowania z Anastasia Beverly Hills, która płynie sobie do mnie zza oceanu i będę skakać z radości (aż przez kilka dni, bo potem znajdzie się inne chciejstwo ;p). Nie o tym jednak, bo to wosk jest dzisiaj moim bohaterem i to nie byle jaki wosk, bo od Yankee, ulubieniec ulubieńców większości zapachomaniaków i -maniaczek. A czy skradł moje serce? Zapraszam w takim razie do recenzji! :)

P.S. Ostatnio jestem zakochana w jednym utworze, a jego odkrycie było dla mnie takim przypadkiem, a jednocześnie tak cudownym wydarzeniem, że aż musiałam się z tym podzielić. I choć przez ostatnie dwa dni, w moim otoczeniu muzyka klasyczna przeżywa istny renesans (o matko, jak ja mogłam tak ją zaniedbać!) i nałogowo słucham mojej ulubionej Sonaty Księżycowej Beethovena (polecam!), to nie mogę też przestać słuchać Michaela Ortega - Inception. Pięknyyyyy utwór! Idealnie pasuje do klimatu jaki tworzy ten wosk. Warto posłuchać... :))


Słodki, orientalny, lekko tropikalny i jakby kadzidlany jednocześnie. Golden Sands to baaaardzo nieoczywisty zapach, który bogaty jest w wiele nut aromatycznych. Pamiętam, że kiedy odpaliłam go kilka lat temu, skradł w zupełności moje serce i żałowałam, że nie mogę dostać go stacjonarnie. Ostatnio zapragnęłam przypomnieć sobie to uczucie i choć dysponuję świecą (która stoi od pół roku nieużywana i nie wiem czemu ;p), to wosk pachnie jednak zupełnie inaczej. Mam wrażenie, że zapach jest dużo delikatniejszy niż go zapamiętałam, choć nadal dobrze wyczuwalny. Jest prześliczny, lekko perfumowany, słodki i ciepły, jak nagrzany rajski piasek. Ma sporo orientalnych, acz subtelnych nut, które lekko ocierają się o zapach drewna i oudu. Po prostu piękny! Nie dziwota, że ma tak wielu fanów. To chyba jedna z lepiej dopracowanych kompozycji, klasyk, z którym warto ryzykować. Idealny na chłodniejsze dni, kiedy szukamy czegoś otulającego nasze zmysły. :) Z całym sercem polecam i choć nie jest to mój ideał zapachowy, to z pewnością doceniam jego piękno. :D

Ocena: 9/10

12 komentarzy:

  1. Wąchałam świece na sucho i nie wiem czy w ciemno bym się na niego zdecydowała, muszę kupić wosk i wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że wosk pachnie nieco inaczej niż świeca (przynajmniej na zimno). Wosk jest słodki, bardziej miodowy, kiedy świeca jest bardziej drewniana, stonowana i orientalna. Jak w końcu ją odpalę, to napiszę porównanie. Sama jestem ciekawa jak to z nią jest. :)

      Usuń
  2. Muszę dorwać wosk póki jeszcze jest. Mnie bardziej ciekawi Early Sunrise od tego wychwalanego wszędzie Goldena :) i jeszcze mam takie mega chciejstwo na Crisp Morning Air z amerykańskiej kolekcji jesiennej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie akurat do tej amerykańskiej linii Q3 nie ciągnie, a o dziwo, poprzednia była mniej w moim stylu, a mam praktycznie wszystkie zapachy. Tak to już jest. :) O wiele bardziej zainteresowałam się zimowymi woskami, które dostępne są w Polsce (aż 17 zapachów!). I mam zamiar przetestować wszystkie tej zimy! :D

      Usuń
  3. Jaki pozytywny ten Twój post Kochana :))) Również mam słabość do Golden Sans, jest taki pełen charakteru i orientalności :) Mimo,że ostatnio drzewo sandałowe mnie bardzo odstrasza,to w tym przypadku jest on w najpiękniejszej postaci. Piękny zapach i nie rozumiem dlaczego jeszcze nie zapaliłaś tej cudownej świecy!

    P.S. Udanych makijaży :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tego nie rozumiem, zwyczajnie chyba nie mam ochoty na tak wielkie gabaryty i wolę testować woski, zmieniając je regularnie. A jest ich tyyyyyyle na święta :D. Brakuje mi tylko wieńca, obecny must-have tego roku! :D
      I dziękuję! W sumie ostatnio mam szał na pielęgnację i odkryłam GENIALNY! zestaw do mojej cery, która od 10 lat nie wyglądała tak dobrze. :) Więc makijaże przy tak nawilżonej, gładkiej i jednolitej skórze to prawdziwa przyjemność. :) Teraz mam bzika na punkcie pigmentów z Inglota i chyba na święta sobie zaszaleje! :D

      Usuń
    2. To u mnie odwrotnie.. właśnie często palę świece :) Teraz mam już tylko jedną więc muszę oszczędzać :P

      Widzę, że odkryłaś nowe zamiłowanie! Albo teraz to się u Ciebie powiększyło ze zwiększoną siłą! No to chyba mamy kolejną wspólną cechę i tematy do obgadania bo od pół roku zaczęłam sama interesować się pielęgnacją (chyba przez ślub :P) i znalazłam w końcu ulubioną marke kosmetyków.Dzięki którym moja cera ma się o wiele lepiej. Niestety trochę kosztują te perełki kosmetyczne, ale jakość to jakość. Mam pewność, że to naturalne, dobre kosmetyki. A poza tym swoje must have rozdzielam na miesiące :D Widzę, że u Ciebie kolorówka bardzo zawróciła w głowie, a mnie pielęgnacja twarzy, ale ostatnio i szminki na ustach u mnie częściej widnieją i puder sferyczny , który działa jak rozswietlacz :)
      Pochwal się jaki to zestaw działa u Ciebie cuda :)
      Bo moje uzależnienie to kosmetyki Mary Kay < 3 Nigdy w sumie o tym Ci nie pisałam bo myślałam, że kosmetyka Ciebie tak średnio interesuje, a tu popatrz... :) :*

      Usuń
    3. To produkty Clinique, kuracja trzech kroków. Mary Kay mam w domu i po dwóch dniach stosowania, moja skóra reagowała jak atopowa, poparzona przez słońce i wysuszona jednocześnie. Coś okropnego. Ale ponoć Mary Kay jest bardzo.... chemiczna i często daje taki efekt na bardziej wrażliwej cerze, zresztą znam wiele osób u których działo się podobnie. Ponadto ostatnio korzystam z produktów Eveline, które pomimo swojej niskiej kwoty spisują się na medal. No i kremy Ziaja, którymi zainteresowałam się przez próbki, które dostałam od Ciebie :D. W zasadzie, to pielęgnacja jest dla mnie dużo ważniejsza niż sam makijaż, bo dobrze zadbana skóra, to perfekcyjny makijaż nawet podstawowymi produktami (niekoniecznie Anastasia, Bobby Brown czy MAC) o czym mam okazję przekonywać się od niedawna. :) Co do kosztów, no niestety, Clinique do najtańszych nie należy, a pełen zestaw pielęgnacyjny to wydatek ponad pół tysiąca złotych, ale.... wystarcza na baaaaardzo długo i działa cuda w ciągu kilku dni. Tak perfekcyjnej, napiętej, zadbanej i nawilżonej skóry nie miałam nigdy. :)

      Usuń
    4. A mnie Mary Kay właśnie bardzo odpowiada jak żadne inne kosmetyki.Mimo, że mam mega wrażliwą i atopową skórę i odkąd zaczęłam używać ich kosmetyków to makijaż trzyma mi się świetnie :) Lepiej nie kupować MK przez allegro, to chemiczne podróbki.
      Clinique to mega droga firma :D Nie wiem czy bym odważyła się na ich zakup..:(

      Usuń
    5. Z tanszych kosmetyków, a dobrych to cenię też sobie firme Biały Jeleń. Także w mojej łazience MK i Jelonek ugina półki :)

      Usuń
    6. No właśnie kupowałam oryginały od konsultantki i wcale mi się nie sprawdziły. Mam krem do cery suchej, a moja skóra po jego użyciu była wyschnięta na wiór i do tego czerwona i bardzo podrażniona. Przy aplikacji cała mnie szczypała i wyglądałam okropnie. No, niestety Clinique jest drogi, ale za to bardzo, bardzo ekonomiczny i jak na razie.... niebo a ziemia, nie mam nawet porównania do innych kremów i produktów z innych marek. Wyrównanie koloryty następuje już po kilku chwilach (a z tym i suchą skórą miałam największy problem). Teraz nie mam ani jednego naczynka i cera jest jak po Photoshopie. :) Oby efekt się utrzymał. :)

      Usuń
  4. Myślę, że każda z kobiet ma inną cere. Jednym coś bardzo pomaga, drugich bardzo uczula. ;) Czytałam, że nawet Clinique może strasznie uczulić. Więc... to kwestia indywidualna. Bałabym się tyle wydać na kosmetyki nie mając pewności czy nie zrobią mi krzywdy. Dzięki uczciwej konsultantce, która nie wciska mi wszystkiego na siłe i dopasowuje do mojej cery/karnacji, opowiada o danym kosmetyku tak, że jestem pewna tej marki. Chociaż z MK zaryzykowałam pół roku temu i bardzo się lubimy, a tanie nie są. Na pewno tańsze od Clinique, a wg mnie. są bardzo dobre :) Ma oczywiście swoich sprzymierzeńców jak i wrogów, jestem tego świadoma :D Jak każda firma kosmetyczna ^^

    OdpowiedzUsuń